poniedziałek, 4 stycznia 2016

Opowiadanie Ketsurui - Nowe życie


Kilka dni wcześniej...
Gdy się budzę słyszę jego skrobanie o ziemię. Wiem ,że jest blisko mnie. Po chwili zauważam ,że jego skrobanie jest coraz głośniejsze. Podirytowana ,otwieram powieki.
Cień siedzi mi na brzuchu i skrobie niemiłosiernie w ścianę. Dopiero po chwili rozumiem o co mu chodzi.
Jestem spóźniona.
Jak burza ubieram się i wiąże sznurowadła. Jak mogłam zapomnieć! W 10 minut docieram na miejsce. Zane siedzi pod wierzbą i z uśmiechem macha ręką. Siadam obok niego i zaczynam rozmowę.
-Przepraszam że się spóźniłam-powiedziałam ze skruchą-po prostu wczoraj w nocy...
-Dobra wybaczam-uśmiecha się-przecież nic się nie stało prawda?
-No tak. Ale nie mówimy teraz o mnie tylko o tobie. Mów ,po co mnie tutaj sprowadziłeś.
Cień siada na trawie ,tak by mógł na nas spoglądać.
-Wiesz wyjeżdżamy na wakacje-zaczyna Zane- i nie będzie nas... 3 może 4 miesiące.
-A co z Ninjago-pytam-nie zostawicie go tak po prostu? Prawda?
-Tak. I tu jest propozycja-patrzy na mnie. Jego piękne niebieskie oczy spoglądają na mnie. Próbuje przestać się rumienić ,ale niezbyt mi to wychodzi.
-Słucham?-PRZESTAŃ SIĘ RUMIENIĆ-krzyczy głos Lou.Tym razem ma racje.
-Tworzymy kilka nowych drużyn ,które podczas naszej nieobecności będą chronić Ninjago. I mam dla ciebie propozycję. Możesz dołączyć do którejś grupy-uśmiecha się.
-Zane ja... Nie mogę. Boję się. Oni mnie nie zrozumieją-drżę. Czuje jak zaczynam słabnąć.
-Przemyśl to. Dobrze?
Kiwam głową gdy się podnoszę czuję ucisk w brzuchu. Na pożegnanie Zane niespodziewanie całuje mnie w czoło. Czyje jak rumieniec rozprzestrzenia się na całą twarz. I co z tego ,że to przyjacielski pocałunek? Zawsze to krok bliżej do prawdziwego uczucia.

        ..............................
......................................
To dziś. Idąc przez miasto widzę pełno ulotek. Jest na nich ogłoszenie w sprawie drużyny ninja. Przyglądam się uważniej. Może jednak spróbuję? Nie to idiotyczne. A może?
Spróbuj! Dobrze. Spróbuję. Zostanę prawdziwym ninją.
Budynek przed którym stoję jest naprawdę duży. Czyje lekkie podniecenie. Wchodzę do środka. Od razu zostaję powitana. Jest tu bardzo dużo osób. Te które najbardziej wpadły mi w pamięć to chłopak z niebieskimi końcówkami ,dziewczyna ze złotymi oczami i pomarańczową "czupryną" oraz dziewczyna z blond włosami i zakrytym jednym okiem. Pomyślałam ,że to nie był taki zły pomysł. Pełzak rozglądał się i obserwował moich nowych towarzyszy broni. Po bardzo ciepłym przyjęciu ,do sali wszedł na oko 45 letni mężczyzna , jednakże nikt nic sobie z tego nie robił. Również się przedstawił co prawda trochę bardziej oschlej niż inni ,ale co z tego?
  Ace zaprowadził mnie do mojego nowego pokoju. Z tego co zauważyłam ma krótką bliznę przez obie wargi. I pełno tatuaży.
-Zdaje mi się ,że jestem jedną z najmłodszych osób w naszej "bandzie"-mówię z lekkim uśmiechem na twarzy.
-To prawda-odpowiada-młodsza od ciebie jest tylko Okami-mówi. Jego głos jest bardzo podobny do głosu senseja.
-Ta taka ze złotymi oczami ,rudą fryzurą i ogonem?
-Tak ona. Jesteście w jednej drużynie-uśmiecha się ,przez co udaje mi się troche rozluźnić.
Następuje chwila ciszy i tylko skrzypiące drewniane deski zakłócają cały ten błogi spokój. Korytarz ciągnie się w nieskończone.
-Twój ojciec to Eric-mówię by pociągnąć rozmowę.
-Tak. Och ,spójrz oto twój pokój-posyła mi miłe spojrzenie i kontynuuje - rozgość się ,a potem o 19 jest kolacja. W pokoju możesz robić co tylko zechcesz.
Mówię cicho dzięki i wchodzę do pokoju. O dziwo jest urządzony tak jakbym chciała bym żeby wyglądał. Podchodzę do łóżka na nim leży pudło z rzeczami. Wyciągam z niego moje zdjęcie z dzieciństwa , bransoletkę mojej matki i książki o magii. Zaglądam do szafy. Jest tam pełno ciuchów. Strój do ćwiczeń, na misje ,na bardzo zimną temperaturę i wiele, wiele innych. Po tym jak zobaczyłam moje zniszczone buty i strój ,który nadawał się na szmatę do mycia podłóg ,uznałam , że wyglądam w tym jakbym uciekła spod mostu ,więc postanowiłam się przebrać. Wyjęłam strój do ćwiczeń bo wydawał mi się idealny na obecną chwilę.
Gdy rozglądałam się po pokoju zauważyłam duże lustro. Stanęłam przed nim i się przebrałam. Wyglądałam niesamowicie.
  Nigdy nie uważałam ,że jestem piękną. Tym bardziej nie uważałam ,że jestem ładna. Ale teraz. Wyglądałam niesamowicie. Czarno- szary strój idealnie pasował do mych (dosłownie) srebrnych włosów. Gdy patrzę na moje oczy ,stoję jak zahipnotyzowana. Mam naprawdę atrakcyjne oczy. Szare z czerwoną jak krew obwódką wokół źrenic. Mam długie i grube rzęsy. Takie jak matka. Zaczynam skupiać się na innych częściach ciała. Czarny podkreśla moje krągłości przez co nie wyglądam już na tak wychudzoną. Biały pas który trzyma materiał jest elastyczny i dzięki temu mogę spokojnie walczyć. Patrząc na rękę zaczynam myśleć czemu już wcześniej nie zdecydowałam się na zostanie ninją. No cóż, błędy młodości. Czarna jak smoła ręka koszmarów. To z niej czerpię całą moc. Postanowiłam , że zabandażuje ją. Przynajmniej dla estetyczności.
Gdy już przestałam się w siebie wpatrywać zaczęłam myśleć co zrobić z ciuchami. I wpadłam na genialny pomysł...
Za oknem widziałam rzekę. Długa ,kręta. Idealna. Wychodząc przez okno ,pomyślałam czy dobrze robię. Ale uznałam , że tego właśnie potrzebuję. Pełzak podążał za mną z zaciekawieniem. Stworzyłam prowizoryczną łódkę na ,której ułożyłam stare ubrania ,które wiązały mnie z przeszłością. Położyłam łódkę na wodzie lecz nim odpłynęła podpaliłam ją.
Stanęłam na brzegu i nic nie mówiąc patrzyłam na odpływającą przeszłość.
Nagle Lou zaczęła nucić. Melodia była tak spokojna i wciągająca ,że sama nie zauważyłam ,kiedy sama zaczęłam śpiewać.
Nawet cień się przyłączył ze swym głębokim pomrukiem. Głaszcząc Pełzaka po głowie zaczęłam się zastanawiać skąd znam tą piosenkę. I olśniło mnie. To kołysanka mamy.
Świat ostatni raz słysz tą pieśń ponieważ i ona odpłynie w zapomnienie. Na zawsze. Pewnie wyglądałam jak uciekinierka z psychiatryka.
Dziewczyna nucąca pokręconą kołysankę ,stojąca w rzece sięgającej jej do kostek i głaszczącej niewidzialną postać. Super. Lecz zrozumiałam ,że ta wariatka jest wolna. Spaliła most i teraz zacznie budować nowy. Wytrzymalszy.
Ta wariatka to ja.
I jestem z tego dumna.
Koszmar mówi jestem wolna...
Ja mówię jestem wolna...
I Pełzak mruczy coś z takim rozmarzeniem,że wiem ,że on też jest wolny.
My wszyscy jesteśmy wolni...
Wolni...

piątek, 1 stycznia 2016

Pierwsza misja

Godz. 18:35
Ale tu cicho... Nasza drużyna jest spokojna niczym mysia nora. Dostaliśmy zegarek na którym wiadomo, kiedy jest jakieś niebezpieczeństwo. Nagle nasze zegarki zaczęły świecić na czerwono.
- Nasza pierwsza misja?
Uśmiechnęłam się z uniesionymi brwiami.
-Tak. - Powiedziała Roxy.
Podbiegliśmy do naszych pokoi po stroje ninja. Wszyscy mieli takie same tylko inne kolory. Ale wszystkie stroje mi się podobały.
-Ninjagoooooou!  - Wszyscy krzyknęliśmy wychodząc z klasztoru.
-Gdzie to niebezpieczeństwo? - Zapytała Nelly
-W stolicy NinjagoCity. - Odpowiedziała dysząc Daisy.
Po 15 minutach dotarliśmy. Rozglądaliśmy się.
-Tam jest Pythor!  - Krzyknął Ace wskazując na budynek. - Trzyma tam ekipę ludzi.
-Są związani! - Powiedziała Nyxxia.
Mieliśmy biec ale powstrzymałam ich :
-Czekajcie!
Zatrzymali się i popatrzyli się na mnie.
-A może tak plan omówić?
-Dobra Dajesz.  - Powiedziała ponuro Nessa.
-Okay. Ace, Nelly, Nyxxia, Daisy i ja zaatakujemy z tyłu, zaś Roxy, Cassandra i Shadow zaatakują z przodu a reszta zajmuję się ludźmi.
-Dobra! Idziemy! - Krzyknęła zadowolona Daisy.
Zrobiliśmy tak, jak powiedziałam.
-Brawo! Uratowaliśmy ich! - Krzyknęła Nelly podnosząc triumfalnie rękę.
Poszliśmy do domu i odpoczywaliśmy.


Art by Squira130