sobota, 25 listopada 2017

Ninjago: The Last Dark (Part 3)

FF ZAWIERA SCENY KRWAWE I BRUTALNE! NIEODPOWIEDNIE DLA OSÓB KTÓRE NIE UKOŃCZYŁY 12 ROKU ŻYCIA!

<Nevra>
Biegłam za potworem aż dotarłam do parku rozrywki. Ludzie krzyczeli i uciekali na widok monstra. Nagle się zatrzymał i odwrócił w moją stronę. Zaczął biec i próbował mnie zaatakować. Uskoczyłam. Potwór znów zaatakował tylko że pazurami. Obroniłam się kataną. Ni stąd ni zowąd wykonał obrót, a ja poleciałam i walnęłam o jakąś atrakcję. Monstrum stanął na mnie jedną nogą i udławiłam się własną krwią. Ryknął na mnie, a ja nie miałam jak się obronić. 
Nagle...nie wiedziałam ile to trwało...sekundę...może mniej?
Tak czy inaczej z zamkniętymi oczami chwilę później odciełam mu nogę. Wstałam, a ostrze katany znalazło się w gardle potwora. Krew wytrysnęła brudząc wszystko w promieniu kilku centymetrów. Moja blada twarz też była we krwi choć to nie ja krwawiłam. Po kilku sekundach potwór upadł na ziemię nadal krwawiąc, a chwilę później wyzionął ducha. Upadłam na kolana cała wyczerpana i łapiąc się za głowę. Upadłam i straciłam przytomność.

<Mizu>
Pobiegłam w stronę hałasu. Gdy dotarłam na miejsce było po wszystkim, a wśród wszechobecnej krwi leżała Nevra. Podeszłam do niej przeciskując się przez tłum gapiów który ją otoczył.
- Biedna...
- Czy ona żyje?
- Mamusi. Czy z tą Panią będzie wszystko w pożądku?
- Na pewno słonko.
Takie zdania słyszałam od ludzi. 
- Wszyscy niech się odsuną. Bez paniki. Karetka zaraz przyjedzie. - komisarz próbował uspokoić tłum który bez przerwy coś szemrał, a niektórzy stali na palcach by się lepiej przyjrzeć miejscu akcji lub nagrywali albo robili telefonami zdjęcia. Udało mi się ominąć policję i usiąść obok Nevry która leżała nieprzytomna, obryzgana krwią. Usłyszałam sygnał karetki która przyjechała. Z ambulansu wyszło kilka ratowników z noszem. Dali na nie Nevrę i zapieli kilka pasów. Gdy nosze było w karetce pobiegłam do starszego jegomościa i spytałam ze zmartwieniem czy mogę też pojechać. Ratownik spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Pani z rodziny?
- Nie, ale jestem jej koleżanką...
- Nie mogę więc Pani wpuścić.
Zamknął drzwi i pojazd odjechał na sygnale. Reszta Team'u dopiero wtedy przyszła. Szybcy są...
- Gdzie Nevra? - spytał Sensei Eric obojętnie. 
- Zabrała ją karetka.
- A do jakiego szpitala? - spytała Elena. Wzruszyłam ramionami na znak że nie wiem.

<Ace>

Ninjago: The Last Dark (Part 2)

<Ace>
 Siedziałem na ławce patrząc na mojego młodszego brata i ojca zza waty cukrowej. Eric nawet nie udawał że jest zainteresowany czymkolwiek w parku. Ayoko co chwile próbował zwrócić na siebie jego uwagę. Bezskutecznie. Stary gbur nawet nie chciał tu przychodzić, dla niego Halloween to strata czasu. Gdyby nie moja matka został by pewnie w bazie, po czym narzekałby że my nic nie robimy...
 Stara zrzęda...Go mało co go zaskakuje lub intryguje. Wszystko widzi do przodu, więc narzekanie na błędy których jeszcze nie popełniliśmy to jedyne co ma. Myśląc o tym dłużej to smutne, na szczęście moje moce nie są takie same. Bo kto wie może skończyłbym tak samo.
- Braciszku! Chodźmy do nawiedzonego domu! Albo na te samochodziki! - Ayoko szybko do mnie podbiegł.
- Dobra, dobra - wstałem i szybko dojadłem resztkę waty - A ty idziesz? - zwróciłem się do Eric'a, który mnie momentalnie zignorował. Nie zamierzałem być dłużny więc nawet nie czekałem ani sekundy dłużej i poszedłem z bratem w stronę atrakcji.
Chwilę później siedziałem w wagoniku obok brachola. Był wyraźnie podekscytowany, niestety ja trochę mniej bo jeździłem tym tunelem już dziesiątki razy. Pomyśli ktoś że mogliby coś nowego dodać... ale nieee.
~~~~
<Eric>
 Usiadłem na ławce w cieniu jakiegoś sklepiku czy innego kolorowego paskudztwa. Czułem że coś się zbliża jednak nie byłem pewien co. Spojrzałem w ciemne niebo, widocznie chmury zakryły gwiazdy i księżyc. Idealna noc dla mrocznych dziwaków. Siedziałem i czekałem aż Ace i Ayoko wrócą i cieszyłem się ułamkiem czegoś co można by było nazwać spokojem. Darcie się dzieciaków i nastolatków tego nie ułatwiało. Reszta "teamu" nie była w zasięgu mojego wzroku. W sumie rozłączyliśmy się jeszcze przed wejściem. Blondi gadała coś o wyprzedaży kostiumów więc większość poszła pewnie za nią do strefy z pamiątkami. Zamyśliłem się chwilę. Jaki jest sens kupowania takich rzeczy na jeden wieczór... Po czym zacząłem rozmyślać jak głupią nazwą jest "Mega Potworny Park Rozrywki", kto to wymyślił i czemu nigdy nie dostałem zlecenia na pozbycie się tego gościa...? Tyle pytań, a prawie żadnych odpowiedzi.
 Nagle świat wokół mnie zwolnił, a przed moimi oczami przeszła zamaskowana postać. Zanim zdążyłem zareagować moja moc wróciła a postać zniknęła momentalnie.
 Wtedy usłyszałem krzyki i huk zawalającego się budynku Nawiedzony dom zawalił się. Ludzie zaczęli biec do wyjść. Sam ruszyłem w stronę atrakcji ale zanim zdarzyłem zrobić coś więcej. Ace wybiegł z Ayoko.
- Co się dzieje? - zapytał
- Jeszcze nie wiem... Zabierz młodego w bezpieczne miejsce, ja rozejrzę się za resztą i spotkamy się się pewnie przy źródle. - powiedziałem i pobiegłem w stronę hałasu
- Dobra.. no.. - Ace pobiegł z bratem i po chwili zniknął mi z oczu.

<Nevra>

poniedziałek, 20 listopada 2017

Ninjago: The Last Dark (Part 1)

<Nevra>

Śniłam. 
Wszystko było szare, a przede mną stało lustro. Odbita w nim ja była jakaś inna. Moje włosy były rozmierzwione, a ubranie zbroczone krwią. Wzrok był obłąkany, a w prawej ręce dzierżyłam nóż. Moje odbicie ruszyło na mnie i chciało mnie zadźgać...
Obudziłam się cała oblana zimnym potem. Te sny... Nawiedzają mnie do tej pory. Rozejrzałam się po pokoju który był oświetlony jedynie światłem księżyca. Jutro Halloween, a ja nie powinnam się tak zamartwiać. Ale mimo to...o spaniu nie było nawet mowy...

<Mizu>

-KTO DO JASNEJ ANIELKI WYŻARŁ WSZYSTKIE CUKSY?!
To trwało chyba już od czterech godzin. Próbowaliśmy się jakoś przygotować do dzisiejszego Halloween. Reszta Team'u była chyba nowicjuszami w obchodzie Halloween...
- A bo ja wiem... - Ace też jakoś był nieogarnięty. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
- PIERWSZE DZIECI! NO I GDZIE CUKSY?! - byłam przejęta, bo czym jest niby Halloween bez cukierków?! Otworzyłam drzwi razem z Eleną i cukierkami które na szczęście odnaleźliśmy.
- Cukierek albo psikus. - zapiszczała grupka dzieci przebrana w cudaczne kostiumy. Wrzuciłam po cukierku każdemu do torby z uśmiechem. 
- Ładny kostium lisa psze Pani. - odparło jedno z dzieci po czym ruszyło za innymi. 
- To jest Tails Doll! Tails Doll! Ech...czy tak trudno rozpoznać?! - cała rozeźlona poszłam do reszty którzy byli już przygotowani do wyjścia. To znaczy że przebrani XD! Zaklaskałam w ręce zadowolona. 
- No dobra! Mamy godzinę na dojście do Mega Potwornego Parku Rozrywki...
- ...i mamy dzięki temu całą masę czasu. - mruknęła Ketsurui. Byłam trochę zła nie tylko dlatego że ona(jak i wszyscy w zasadzie)nie rozpoznała we mnie Tails'a Dolla, ale też dlatego że mi przerwała. 
- Mizu! Przestań tak się tym przejmować. - Nevra miała na sobie bardzo dziwny kostium. 
- A gdzie twój kostium?
- Idę jeszcze na grób mamy. Więc mogę się trochę spóźnić. - nie dość że nie odpowiedziała to jeszcze wyszła bez słowa. 
- Co ją nagle ugryzło? Jest taka...smutna. - Nessa jak zwykle MUSI wszystko wiedzieć. Nagle rozległ się głos Wu.
- Nevra zawsze przeżywa Święto Umarłych. Wtedy są i jej urodziny i rocznica śmierci jej mamy.
- To już wiem czemu Nevra nie lubi cukierków.
- Lepiej chodźmy. - mruknął Eric jak zwykle obojętnym tonem i z lampionem w dłoni. - Chyba nie chcemy się spóźnić.

<Nevra>

Byłam właśnie pod drzewem wiśni i zamiatałam grób mamy. Gdy odkurzyłam starą pękniętą tablicę grobową zauważyłam wybity napis.
             "Sakura Kasahara"
A tuż pod nim jeszcze inny.
            "Niech pamięć o niej   przetrwa na wieki"
Po moim poliku spłynęła jedna łza. Gdy skończyłam zamiatać na grobie ułożyłam świeże kwiaty i zapaliłam tradycyjny lampion który poleciał hen w niebo.
- Te kwiaty i lampion są dla Ciebie droga matko. Mam nadzieję że masz się dobrze gdziekolwiek teraz jesteś.
Przed my mi oczyma mignął cień. 
*************************
Jechałam pociągiem i byłam na skraju wyczerpania. Moje oczy samowolnie się zamykały. Usłyszałam jak pociąg staje więc udawałam że śpię. 
- Grrrrr....
Taki warkot właśnie usłyszałam. Otworzyłam oczy i ujrzałam okropnego potwora. Nie czułam jednak strachu. Zobaczyłam że potwór wychodzi z pojazdu. Pobiegłam za nim. Wiatr targał moimi długimi włosami. W moich żyłach zamiast krwi płynęła adrenalina. Cały świat był teraz w czerwieni. Potwór ruszał do Mega Potwornego Parku Rozrywki. A tam są wszyscy z Ninja Team'u. Nie dobrze...

<Ace>

środa, 25 października 2017

Spotkanie (nie"przyjaciółek

~Elena~
Tik…! Tak…! Dziwne, że jest taka cisza. Wszyscy wyszli na obiad do restauracji, a ja po prostu leżę.. Nienawidzę kar.. A tak w ogóle, to czemu dorosła kobieta ma mieć karę? To tylko jedna misja… I tylko raz przeze mnie przegraliśmy… powtarzam - TYLKO JEDNA MISJA. Bez prądu… bez telewizji… bez gier. Słabo.. Po pięciu minutach uslyszlam stukanie. Rozejrzałam się. W oknie ukazała się postać. Nie mogłam jej zbytnio rozpoznać, gdyż szyba była rozmazana.. Wstałam i podeszłam do okna i lekko je otworzyłam. To była Mistrzyni Blokowania, czyli jednym ruchem dłoni potrafiła,, zablokować" moce przeciwnika.
-Uszanowanko! - Pomachała mi i się lekko uśmiechnęła.
-Co ty tu robisz?- Spytałam. - Nie potrafisz zapukać?
-Pies mnie zaczął gonić, więc uciekłam tak, że mnie nie złapał. - Pokazała pogryzione spodnie.
-Rozumiem… wejdź. -Złapałam ją za rękę, aby bezpiecznie zeszła na ziemię. Niestety, parapet był śliski i upadła na tyłek.
-Żyję… - lekko pomasowała miejsce upadku, wstała i poprawiła okulary.
-Usiądź. Napijesz się czegoś?
-Nie, dziękuję. Masz może kluski?
-Zjedli wszystkie, czyli panuje tu głód. - Zażartowałam. - poczekaj, pójdę po picie
-No dobrze.
Ruszyłam w stronę kuchni.
~Mirai~
Skorzystałam z okazji. Rozejrzałam się szybko po pokoju. Muszę znaleźć jakieś tajne informacje o Ninja Team'ie.. Szczególnie ich słabości. Szef będzie ze mnie dumny!
-Wróciłam...
~Elena~
-Wróciłam… - zauważyłam Mirai, a w jej dłoni informacje o mnie. Szybko je zabrałam. -Czyli jesteś "posłańcem"? - Wyciągnęłam miecz z pochwy. Lekko go przetarłam i popatrzyłam się na nią.
-A i owszem! - Uśmiechnęła się przeciwniczka i wyciągnęła Chigiriki i lekko machnęła nim.
I w tym momencie rozpoczęła się walka. Mirai podbiegła w moją stronę. Już miała zadać cios swoją bronią, ale ja zrobiłam unik. Podchaczyłam dziewczynę i przycisnęłam ją do ziemi. Niestety, zablokowała mi moc, przez co nie mogłam ruszyć stopami.
-Ty chyba zapomniałaś o mojej mocy, prawda?
-Możliwe. - Wiatrem przyciągnęłam ją do siebie i przyłożyłam jej miecz do gardła. - Ciąć, czy nie?
-Dawaj.
Niestety, nie udało mi się tego wykonać, gdyż magicznie uciekła.
-C-Co? Ale ty…
Pojawiła się druga postać. Nie poznałam jej. Dziewczyny uciekły. Miałam większy problem. Posprzątać..
Już za 3… 2… 1…
Otworzyły się drzwi. Daisy weszła do pokoju…
-Co tu się…- miała spytać.
-Była tu…
-Oo…


niedziela, 1 października 2017

Mamy już nie ma...''(Legenda)

Szłam sobie ulicami Ninjago City bez celu. Nigdzie mi się nie śpieszyło i nie wiedziałam nawet która jest godzina. Nic mnie to nie obchodziło. Przeszło mi przez głowę że teraz przypominam moją mamę o wiele berdziej niż przedtem. Ha! A zawsze mi mówili że jestem podobna do ojca. Swoją moc odziedziczyłam właśnie po nim. Pamiętam doskonale nasze ostatnie spotkanie przy próżni czasowej; ojciec mi wtedy powiedział że wyrosnę na silną wojwniczkę oraz piękną i wartościową kobietę. Podarował mi również grzebień z kwiatem wiśni. Powiedział mi że dał ten grzebień mamie w dniu ich zaręczyn pod drzewem wiśni. Po czym został wciągnięty do próżni. Nigdy nie poznałam matki gdyż zmarła ona gdy miałam pięć lat. Znam ją tylko z opowiadań innych. Ponoć była piękna i wielu mężczyzn w jej wieku lub nawet starsi i młodsi prosili o jej rękę. Nic z tego! Sakura Kasahara wszystkim odmawiała, bo jej serce zajął już ktoś inny. Był jednak pewien zalotnik który nie dawał jej spokoju; wysyłał jej kwiaty, listy miłosne...i bez przerwy prosił o jej rękę. Gdy mój ojciec wrócił - to było jakieś pięć-siedem lat przed jego "chorą" ambicją zdobycia władzy - poszedł do niej i pod piękną kwitnącą wiśnią powiedział jej że jest pięknięsza od tych kwiatów. Sakura nic nie mówiła; milczała rumieniąc się od tych kompletów jakimi obdarzał ją Acronix. Nagle ukląkł przed nią.
"Wyjdziesz za mnie?" to pytanie wydostało się z ust Acronixa. Cóż miała powiedzieć na to Sakura? Odpowiedziała "Tak"! Kilka lat po ich ślubie z domu Kasahara można było usłyszeć płacz dziecka. To był mój płacz! Płacz Nevry Kasahary. Dorastałam w Jamanakai. To tam minęło prawie pięć lat mego dzieciństwa. Me życie było beztroskie jak u każdego dziecka. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Mama zaprosiła mnie do siebie i wypowiedziała kilka niezrozumiałych słów, a z jej palców tryskały iskry. Oślepiło mnie szkarłatne światło...i nagle wszystko się urwało. Gdy Sensei Wu uwolnił mnie to pierwszym zdaniem które wymówiłam to "Gdzie jest mama?". Teraz to zrozumiałam. Jej już nie ma! Odeszła i umarła. Jednak pamięć o niej nie. Zaraz mnie pewnie spytacie skąd tyle wiem jak widziałam mamę tylko kilka lat. To moja ścisła tajemnica...

<by Kitty Sheksire>

środa, 27 września 2017

Niespodziewane kłopoty razy pięć+Władczyni Czasu w Ninja Team

Cora weszła do budynku zdyszana. Wszyscy obecni zwrócili na nią wzrok.
- Kim jesteś?- spytała Nyxxia.
- Jestem Corianna Hinata. Potrzebuję pomocy. Moja przyjaciółka została...eeeeee...nie wiem jak to powiedzieć...rozbita na pięć części i...
- Hej zaraz, a ta twoja przyjaciółka to nie wysoka brunetka ze srebrnymi oczami i ma na imię Mizu?- spytała Elena.
- Tak, a Wy skąd ją znacie?
-Jest przecież w naszej drużynie.
- Jak to?! Nic mi nie mówiła!
- Mnie się wydaje że ona nam wielu rzeczy nie opowiedziała. Ta historia pewnie byłaby dłuuuuga i nudna. - mruknęła na to Nessa.
- Dobrze gdzie one są? - spytał Ace wracając do tematu. 
- I gdzie się podział Sensei Eric? - dodała Elena.
- Wyszedł jakieś piętnaście minut temu. Mówił że ma pewną sprawę do załatwienia. Ale teraz mamy misję. Jedna Mizu już jest nie do zniesienia i destrukcyjna, a pięć...- Nyxxia przełknęła ślinę. - Nawet nie chcę o tym myśleć. Cora zaprowowadzisz nas do...nich.
- Oczywiście.

*Po dotarciu na miejsce*

- No nie! Gdzie one są?! Przecież obiecały! - zawołała Cora gdy okazało się że wszystkie Mizu gdzieś zniknęły.
- Nie martw się odnajdziemy je. - zza rogu można było dosłyszeć wybuch i dźwięk spadającego samochodu. Ace odwrócił się w stronę skąd dobiegał hałas. - Myślę że szukanie ich nie zajmie zbyt wiele czasu.
- Nie wiem, ale to może się wam przydać. - Cora podała granatowemu Ninja pięć kryształów w pięciu różnych kolorach i odeszła.
BUM BUM BUM
Znów dźwięk jakby zaraz miał być koniec świata; a tymczasem to tylko czerwona Mizu robiła wielką demolkę. Podnosiła samochody(nawet te w których byli ludzie)i rzucała nimi gdzie tylko się  dało. 
- No to nasza pierwsza zguba się odnalazła. - mruknęła pod nosem Elena. - Dlaczego to brzmi jakby to były moje ostatnie słowa?!
Czerwona Mizu gwizdnęła, a przy niej od razu znalazł się zastęp jej ,,sióstr''.
- Pięć Mizu vs Ninja Team... Kto zwycięży? - szepnął do siebie Ace i razem z towarzyszami broni pobiegł naprzód. Mizu zrobiły to samo.
**********************************
*Oczami Nevry*

Byłam właśnie w pracy; w barze gdzie pracowałam jako kelnerka. Przeciskiwałam się pomiędzy stolikami całkiem sprawnie. Podeszłam do stolika numer 3 i chciałam przyjąć zamówienie.
- Co podać? - spytałam grzecznie.
- Dla mnie proszę zupę. - zapisałam szybko i zwróciłam się do drugiego klienta.
- Dla mnie to samo.
- Dwie zupy już się robi. A dokładnie to jakie?
- Rosół. Potrzebuję coś do rozgrzania.
- Ja lubię pomidorową.
Zapisałam zamówienie i skierowałam się w kierunku baru mówiąc jakie zamówienie. Gdy wyszli ostatni klienci weszły dwie osoby o których nie musiałam pytać kim są; w końcu to oni zawsze wchodzą niepostrzeżenie gdy wbijają mi do pracy.
- Sensei Wu, Eric...
- Witaj Nevra. - odparł ,,Sensei'' Eric jak zwykle obojętnie. 
- Czego chcecie? - syknęłam i zajęłam się polerowaniem i tak czystej już szklanki.
- Mamy dla ciebie propozycje nie do odrzucenia... - zaczął mówić Wu, a ja zastrzygłam uszami by móc lepiej słyszeć.-...A mianowicie; Czy dołączysz do nowego Ninja Team'u?
Trzasnęłam szklankami i zgromiłam ich obu samym spojrzeniem. 
- Wu! Chyba tobie na starość zaczyna porządnie odbijać!
- To samo mu mówiłem! - mruknął Eric. 
- Słuchaj Nevra jesteś ostatnią mistrzynią czasu czy się mylę?
- Jeśli nie liczyć mojej stukniętej siostrzyczki to rzeczywiście; jestem ostatnią mistrzynią żywiołu czasu i osobą noszącą nazwisko Kasahara...mój ród jest na skraju wymarcia...
- To co...wchodzisz w to czy nie?! - krzyknął Eric waląc pięścią w stół. Tylko się na to uśmiechnęłam, bo jak zwykle nie obchodziło mnie czy kogoś zdenerwuję moim nastawieniem lub to co pomyślą o mnie inni.
- Hmmm...no nie wiem... - Eric był już na skraju wybuchu. Przez okno zobaczyłam jak przelatuje jakiś samochód. Zmartwiłam się nie na żarty. Co jeśli ,, to coś'' na dworze zrobi krzywdę ludziom? - Dobra, dobra. Zgoda. A teraz wybaczcie, ale idę się przebrać.
Pobiegłam po schodach na górę gdzie było moje mieszkanie. Rzuciłam się dosłownie na drzwi szafy i odgarnęłam ciuchy by wyjąć mój stary czerwono-zielony strój wojowniczki z czarnymi rękawicami. Dawno go nie nosiłam. Miło będzie wrócić do starych czasów. 
ŁUBU DUBU
Znów okropne hałasy. Muszę się śpieszyć, bo inaczej już nie będzie co zbierać. Szybko założyłam strój i wybiegłam na dwór z zasuniętym zukinie przez co było widać tylko moje krwistoczerwone oczy i brwi. Zobaczyłam jak jakaś brunetka ze srebrnymi oczami próbowała trafić kataną w nieprzytomnego bruneta z niebieskimi końcówkami. Szybko przeniosłam się do tego chłopaka, chwyciłam go i znów się przeniosłam nieco dalej, ale na tyle daleko by ta dziewczyna już nie mogła go skrzywdzić. Chłopak dość szybko się ocknął, ale ja już jako czerwono-zielony wir spinjitzu rozpoczęłam walkę z dziewczyną. Już rozpoznałam kto to jest. To była Mizu Chen, córka Mistrza Chena i mistrzyni bursztynu. Starałam się by ona nie mogła mnie dotknąć; jeśli skopiuje moją moc czasu zdobędzie ogromną przewagę. Jej strój był jednak inny; tam gdzie powinna być pomarańcz była soczysta czerwień. Zobaczyłam mnóstwo innych takich samych dziewczyn tylko że z innymi kolorami strojów. Ta chwila nieuwagi wystarczyła by Mizu mnie pchnęła. Upadłam na ziemię. Mizu już miała zadać cios. Zabrałam resztki sił by użyć mocy przyśpieszenia czasu. Znalazłam się za nią i zadałam cios. Dziewczyna rozpłynęła się w obłoku czerwonego dymu. Już rozumiałam o co tu chodzi. Wystarczy jeden cios i będzie po wszystkim.
- Hej! Wystarczy zadać jeden cios, a one się rozpłyną.
Blondynka z błękitnymi ombre użyła mocy wiatru by pchnąć fioletową i szarą Mizu w budynek. One tak jak ta czerwona rozpłynęły się w fioletowo-szarym dymie. Potem już wszystko szło jak z płatka. Gdy pozostałe Mizu zostały unicestwione rozbłysło fioletowo-błękitne światło by po chwili zmienić się w Mizu. W prawej ręce trzymała niebieski kryształek.
- Dzięki za poskładanie mnie do kupy. - powiedziała Mizu, a wszyscy ją przytulili. Słodko to wyglądało.
- Będziesz nam musiała dużo opowiedzieć. - odparła z uśmiechem  czarnowłosa dziewczyna w czarno-białym stroju. Wszyscy nagle przypomnieli sobie o moim istnieniu. Brunet w granatowym stroju wyszedł przed szereg i uśmiechnął się do mnie.
- Dziękujemy za pomoc. A Ty to kim wogule jesteś?
- Eeeeeee... - nie wiedziałam od czego zacząć. Nagle jednak Eric uratował mi życie.
- To jest wasza nowa koleżanka w Tream'ie. Ma na imię Nevra i jest władczynią czasu.
- Czasu...jesteś spokrewniona z Ace'em? - spytała mnie blondynka od wiatru. Przyjrzałam się twarzy Ace'a...czy jak on się tam nazywał. 
- Nie. - odparł jej Eric. - Ja zdobyłem swoją moc po wskoczeniu to Krateru Chrono, a Ace tę moc po mnie odzieczył. Moc jest związana z czasem, ale to nie jest żywioł. Za to Nevra jest córką Acronixa więc...
- Zaraz...Acronixa?! Tego Acronixa od bliźniaków czasu?! - przerwała mu szatynka. Później się dowiedziałam że nazywa się ona Nessa. 
- Tak tego Acronixa. Od teraz jest w naszym Team'ie. Potrzeba nam kogoś kto ogarnia podstawy, ale Nevra też może być.
- Nie wiedziałam że wszystko tak szybko wróci do normy. - mruknęła z rozbawieniem czym doprowadziłam samozwańczego Snsei'a'' do szału.

piątek, 25 sierpnia 2017

Niespodziewane kłopoty razy pięć Part 1-by Mizu

Bawiłam się wiatrem tak aż mi się to znudziło. Podeszłam do półeczki i wyciągnęłam pierwszą lepszą książkę(Dary Anioła)i zaczęłam czytać. Nagle zabrzęczała mi komórka. Wzięłam ją no i miałam e-semesa od Allury.

Allura 20:30 Poniedziałek
-,,Hejka Mizu! Jutro muszę pracować na dwie zmiany i czy nie masz nic przeciwko by
się zająć Zuri?''

Szybko jej odpisałam.

Mizu 20:31 Poniedziałek
-,,Chętnie!''

Ona też szybko odpisała.

Allura 20:31 Poniedziałek
-,,:-)''

Uśmiechnęłam się na tę emotikonę zamiast tekstu. Przebrałam się do spania, ułożyłam się na łóżku i zasnęłam. Jutro czekał mnie dłuuuuugi dzień.
******************************
**********
Nazajutrz siedziałam, a w zasadzie stałam razem z Zuri-czarnowłosą dziewczynką, z ciemną skórą i brązowymi oczami-przy stoisku z lemoniadą.
-A w zasadzie po co sprzedajemy tę lemoniadę?-spytała Zuri z zdegustowaną
miną.
-Sprzedaż domowej lemoniady to tradycja którą widziałam na wielu filmach. Po za tym jest to świetny sposób na kieszonkowe.-mruknęłam w odpowiedzi.
-Tak samo jak bankomat.-powiedziała Zuri z uśmieszkiem.-Nie możemy zbudować bankomatu.
-Nie!-oświadczyłam z oburzeniem.-Uczciwie zarobimy na te twoją lalkę. Ile kosztuje? Trzy dyszki góra.
-Dwie stówki.
Wyplułam lemoniadę którą piłam. Byłam
zszokowana. Lalka może tyle kosztować?!
-Że ile?!
-Trzy stówki w zasadzie z ubrankami.
-Lalka ma lepsze ciuchy niż ja.
-To twoje zdanie. Ja się nie wtrącam.
Nagle podszedł do nas policjant. Szybko do niego podbiegłam z napojem.
-Chce pan lemoniady? Dla panów w mundurze zniżka.
-Nie farsuj mi tak z tymi zniżkami!-krzyknęła Zuri ze stoiska. Policjant wyjął notes i zaczął coś pisać. Jak skończył podał mi kartkę i odszedł.
-Co nam napisał?
-Mandat za handel w miejscu publicznym.-przeczytałam szeptem i oburzona wrzasnęłam do niego.-No brawo panie policjancie. Uratowałeś wszystkich przed lemoniadą. Może Cię awansują do grupy specjalizującą się w walce z lodami.
Zauważyłam mały klejnocik na chodniku i moja uczciwa strona wzięła nade mną górę. Podniosłam go i poczułam wtedy dziwną energię która jakby mnie rozdzierała na strzępy.
-Proszę pana! Chyba to panu wypa...-niedokończyłam zdania, bo poczułam jak
pokrywa mnie błękitno-fioletowe światło które mnie zaczęło mnie tak jakby rozbijać na mniejsze cząstki. Utraciłam przytomność.
******************************************
<Od tej chwili op będzie opowiadane z
perspektywy Narratora>

Cora- jedna z przyjaciółek mistrzyni Bursztynu-zobaczyła jak Mizu otacza światło w błękitno-fioletowym kolorze. Gdy
opadło przed nią stało pięć Mizu w różnych kolorach na miejscu pomarańczy. Pierwsza wyglądała jakby dostała apopleksji i miała na sobie kolor czerwony. Druga miała olbrzymi uśmiech i miała na sobie kolor różowy.
Trzecia miała okulary na nosie, a jej kolorem był granatowy. Czwarta miała szyderczy uśmiech i miała kolor fioletowy, a piąta patrzyła na wszystkich z góry i miała na sobie kolor szary. Corianna wpatrywała się we wszystkie Mizu ze zdziwieniem i podeszła razem z Zuri.
-Hej Mizu.-szepnęła białowłosa podchodząc do brązowowłosych. Od razu dostała pięścią w oko; przesyłkę specjalną od czerwonej Mizu.
-To za co!-wrzasnęła. Czerwona Mizu tylko próbowała jeszcze raz jej przywalić, ale zrobiła unik.
-Dosyć tego! Idę do Ninja Team'u! Oni się zajmą tą sprawą. Wy macie wszystkie tutaj siedzieć i nie odchodzić. Mogę na was liczyć.
Wszystkie Mizu odpowiedziały jej na to kiwnięciami głowy. Cora ruszyła do siedziby Ninja Team'u wcześniej się odwracając by sprawdzić czy wszystkie Mizu siedzą grzecznie, a Zuri kazała je wszystkie pilnować jak oka w głowie.



<Kitty/Mizu>

niedziela, 13 sierpnia 2017

Wspomnienia i dawna przyjaciółka-by Mizu

Postanowiłam iść potrenować. Sensei'a i tak nic nie obchodzi. Do tego celu odkurzyłam mego starego robota treningowego który zbudowałam gdy uczyłam się u Garmadona.
-Najpierw coś łatwego.-szepnęłam do samej siebie.-Poziom...4.
Nacisnęłam guzik z cyfrą 4, a taka sama cyfra pojawiła się na tabliczce na piersi robota. Ten od razu wyciągnął wielkie
miecze i ruszył w moją stronę. Dałam mu
porządnego kopniaka i unieszkodliwiłam go. Po trzech godzinach treningu poczułam palące zmęczenie i głód. Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej
jabłko. Powiem szczerze-na głodniaka nigdy nie byłam dobra i miła. Do kuchni weszła brązowowłosa piegowata dziewczyna, w
biało-fioletowym stoju. Przyglądała mi się z
uwagą.
-Cześć!-powiedziała krótko jak na początek.-Mam na imię Nelly Night, a ty?
-Mizu Vanessa Borg.-odpowiedziałam.
Podałam jej rękę, a ona odwzajemniła gest.
Znowu ten pomarańczowy przebłysk energii który mówił mi że skopiowałam jej moc snu z tego co wiem. Nelly najwyraźniej nic nie podejrzewała, bo puściła moją rękę bez żadnego szemrania. Wyszłam wcześniej rzucając ukradkowe spojrzenie na mistrzynię snu. Teraz leżałam na łóżku w moim
,,królestwie'' i bawiłam się mocą wiatru
skopiowaną o Eleny która polegała na tym że tworzyłam małe tornada, a potem je niszczyłam. W końcu postanowiłam że wyjdę się przejść. Przebrałam się tylko w normalne ciuchy, bo nie będę przecież paradować po ulicy w stroju Ninja. Przez głowę przemknęła mi myśl że warto by było wypróbować nowe moce. Skupiłam się mocno i usłyszałam że okno się otwiera. Poczułam jak lekki wietrzyk mnie tak jakby otacza i po chwili-ja i wiatr-zniknęliśmy z pokoju. Gdy tylko poczułam że
stoję na czymś twardym otworzyłam oczy i zobaczyłam że jestem na bocznej uliczce, a park gdzie zamierzałam się dostać był
oddalony o dwie przecznice. Westchnęłam w duchu; teleportacja za pomocą wiatru jest wygodna, szybka i darmowa, ale niezbyt dokładna. Wychyliłam głowę z uliczki i z
lekkim uśmiechem nalożyłam kaptur bluzy na głowę. Nie zauważyłam gdy ruszyłam przed siebie. Przypomniałam sobie o
dawnych czasach gdy byłam na wychowaniu u Borga. Swój pierwszy dzień w szkole, gdy poznałam Allurę-mistrzynię Iluzji i moją
najlepszą przyjaciółkę u Sensei'a
Garmadona, a nawet gdy zbudowałam swojego własnego robota gdy miałam osiem lat, a przynajmniej-próbowałam zbudować tego robota. To wszystko działo się za nim jeszcze stałam się Ninja. Zanim odkryłam
kim jestem. Czyli córką Mistrza Chena!
-Nie!-szepnęłam.-Nie jestem taka jak on!
Może sobie być moim twórcą! Ale nigdy nie będzie moim ojcem!
Usiadłam na ławce i usłyszałam za sobą szelest. Mniemając że to tylko szelest liści dalej wgapiałam się w plamę słońca która rzucała zza liści ciepłą, zieloną poświatę i oślepiała moje(dosłownie)srebrne oczy.
Nagle znowu usłyszałam ten sam szelest i kroki które zagłuszały jesienne liście. Gdy nieznajomy położył mi rękę na ramieniu ja szybko ją złapałam i rzuciłam nim o parkową aleję.
-A to za co było?-burknęła Allura Kitsune z lekkim oburzeniem. Jej czarne włosy spięte w warkocz były zmierzwione, a granatowe oczy patrzyły na mnie z wyrzutem. Poczułam w sercu ukłucie winy i pomogłam
przyjaciółce wstać. Gdy nasze dłonie się spotkały znów ten sam pomarańczowy przebłysk energii przypominajcy mi kim
jestem.
-,,Zawszony Bursztyn!''-pomyślałam że
złością podczas gdy All doprowadzała się do porządku. Gdy spojrzała na moją twarz na której malował się grymas złości spytała czy nic mi nie jest. Ja na to tylko pokręciłam przecząco głową. Kitsune lekko się
uśmiechnęła.
-Musiałaś nieźle trenować, bo prawie złamałaś mi rękę.-ja też się uśmiechnęłam, bo cieszyłam się że jednak jej nie złamałam.-Gdzie teraz pracujesz? Byłam cię odwiedzić w muzeum, ale kustosz powiedział że się zawiesiłaś w pracy na jakiś czas.
Tu stanęłam w kropce. Niby jak jej powiem że teraz jestem Ninja i mam chronić Ninjago.
-,,Powiedz jej! To twoja przyjaciółka!''-nakazała mi jasna strona.
-,,Nie mów jej!-doradziła mi ciemniejsza strona mnie.-,,Po co ma wiedzieć!''
-To pilnie strzeżona tajemnica!-rzuciłam szybko. Allura wyglądała na rozczarowaną, ale wzruszyła ramionami.
-No cóż. Wyraźnie nic z ciebie nie wycisnę. To ja lecę do baru. Mam drugą zmianę i mi szefowa urwie głowę jeśli się jeszcze raz spóźnię. Narka! O i zadzwoń do mnie!
Kitsune pomknęła w otchłań parku. Spojrzałam w niebo, a później na zegarek w komórce. No niemożliwe! Byłam tu w
zasadzie całe popołudnie. Szybko się skupiłam i poczułam jak wieczorny wiatr mnie otacza, a chwilę później byłam przed budynkiem Ninja Team'u. Wbiegłam do pokoju i padłam na łóżko. Pogrążając się we własnych myślach zdołałam się kapnąć że skopiowałam już cztery moce żywiołów: energię, wiatr, sen i iluzję. Wiem też że nikt
się nie spodziewa że jestem córką Chena i mistrzynią bursztynu. Nie zauważyłam gdy drzwi otworzyła ciotka Eleny-Nyxxia. Szatynka z niebieskimi ombre i w seledynowo-szarym stroju. Oznajmiła mi że spóźniłam się na kolację i także że wszyscy koledzy z Team'u zostawili mi jedną porcję i że mogę ją sobie podgrzać po czym wyszła.
Jakoś nie miałam ochoty na jedzenie więc znów zaczęłam się bawić wiatrem.

<Kitty/Mizu>

środa, 9 sierpnia 2017

Historia Prawdziwego Szatana w Ninjago

Nazywam się Ayame. Każdy mnie zna, jako gwiazdę rock'a. Mam już 5 płyt i 4 zagrane koncerty. Kocham śpiewać! Słuchać dźwięków mojej gitary… to moja pasja! W tej chwili ćwiczę mój nowy kawałek. Na pewno spodoba się mojej publiczności! Zgłodniałam. Więc poszłam po zupę. Nic innego nie było, więc trzeba zjeść. Gdy zjadłam włączyłam telewizor i uważnie się wsłuchałam w słowa. Na ekranie wyświetliła się niska dziewczyna wyglądająca jak Barbie. To jedna z idolek Ninjago- *Poppet
-Ayame Kousaka! Wyzywam cię na pojedynek! Lepiej szykuj jakąś piosenkę! Oj! I tak wygram! - Pokazała język i zniknęła.
Zacisnęłam mocno pięść i popatrzyłam w niebo, powtarzając sobie "Wygram to".
Nie chcę spaść na tak niski poziom! Nie spadnę! NIE SPADNĘ!
Robiłam wszystko, aby moja piosenka była perfekcyjna. Udało się!
Teraz zobaczymy, kto tu będzie lepszy! Musiałam zacząć. Poprawiłam fryzurę, złapałam gitarę i zaczęłam grać czysto. Mój głos dodawał życia melodii. Uśmiechnęłam się a widownia zaczęła krzyczeć z podniecenia. Teraz Poppet.. Ciekawe, czy da sobie radę! Nagle poczułam, jak świat się przede mną zawala.. Cz-czy ona ze mną wygra? Co będzie?! Zaraz zaraz… TO JEDNA Z MOICH PIOSENEK, KTÓREJ NIE SKOŃCZYŁAM! A to szczyl
Pora na wyniki.. Stres jak nie wiem co…
-Zwycięzcą jest…!
Zaczęłam się modlić w myslach.. Ale to wszystko było na marne
-Poppet!
Wszyscy zaczęli wiwatować... Miała taki sam głos jak ja… Przecież Poppet to mistrzyni kopii! Rozwaliłam gitarę i pobiegłam do domu. Położyłam się na kanapę. Od tej pory obiecałam, że zniszczę wszystkich, którzy nie doceniali mnie, mojego głosu.. Zniszczę ich!!!!



~~~~~~~~
* Sorki, musiałam xDDDD
Tak, to na konkurs
Rysunek wyślę na deviantArt'cie
~Elena

Ninja Team - Prolog by Nelly

Spośród czarnych chmur spowijających niebo wyłonił się mały promyczek zachodzącego, złocistego słońca wskazujący drogę dziewczynce do domu. Śpieszyła się. Musiała zdążyć przed zmierzchem, w końcu w ciemnościach żyje dużo potworów.
- Już jestem! - krzyknęła wybiegając do małego domku na przedmieściach.
- No ja myślę! - podniosła ton jej siostra.
- To gdzie byłaś Nelly? - spytała najstarsza siostra o dosyć powtarzalnym imieniu Mary.
- Bardzo daleko! - otrzymała bardzo entuzjaztyczną odpowiedź.
- Opowiedz! - zaproponowała druga najmłodsza siostra.
- Ok! Więc na początku weszłam komuś na wóz... I wtedy - ziewnęła. - I wtedy... -
- Komuś się tu oczka kleją... - cicho powiedziała ostatnia z rodzeństwa.
- To opowiem wam jutro! - krzyknęła zmęczona dziewczynka i pobiegła po swoją zabawkę - pluszowego misia.
- Mary... A zostaniesz ze mną na noc? - spytała po chwili.
- Nie potrzebna ci jestem, śpij Nelisiu - odpowiedziała dając jej całusa w czoło.
~~~ kilkanaście lat później ~~~
"Ta sama droga, taka sama pogoda... Nawet słońce lekko uśmiecha się do mnie zza chmur... Tylko, że tym razem wita mnie pięknym wschodem... " pomyślała dziewczyna idąc leśna drogą.

niedziela, 6 sierpnia 2017

Historia Eleny w Ninjago-Film~ cz.1

Siedzę na ławce. Oczywiście, że nie mam nic innego do roboty.. Ziewnęłam krótko i popatrzyłam w niebo..
-Błękitne jak zawsze..
Następnie skierowałam wzrok w moje ombre, tego samego koloru. Poprawiłam grzywkę i kołnierz. Wstałam, rozciągnęłam się i ruszyłam w stronę Ninjago City.
-Heh...
Jak zawsze Ninja w swoim żywiole. Lecz nie wiedzą o czymś.. Ja również jestem ninją. Założyłam maskę na twarz i szybko pobiegłam na dach. Promienie słońca oślepiały moje szafirowe oczy, a włosy wiały w stronę zachodu. Niestety, pogoda ma również swoje minusy. Białe chmury nagle stały się czarne. Deszcz zaczął padać a krople spływały mi po twarzy.
Pobiegłam na dół i spotkałam… zielonego ninję.. Zignorowałam go i pobiegłam dalej. Zdjęłam maskę i jakoś wróciłam do… już nie ma co mówić.. Dlaczego został zniszczony? Czemu?




To narazie cześć pierwsza C:
~Elena

Opowiadanie o Mizu-Początek



Był to kolejny zwyczajny dzień dla mnie-Mizu Vanessy Borg(tak naprawdę Chen, ale lepiej tego wypaplajcie). No, ale kimże ja jestem? Z pozoru zwykłą, bezbronną młodą kobietą-obywatelką Ninjago City. Ale pozory bardzo często mylą; tak jest i w moim przypadku. Spytacie mnie zaraz pewnie jakie pokrewieństwo łączy mnie z Mistrzem Chenem. Otóż ja jestem jego córką, a zarazem siostrą Skylor Chen. Pewnie znacie
ją z restauracji ,,Pod kluską''? A zatem się domyślacie że moją matką jest Pierwsza Mistrzyni Bursztynu prawda? Domyśliliście się już dlaczego nie jestem taka ,,bezbronna''? Nie? Otóż mnie, moją siostrę i
matkę łączy moc. Moc bursztynu którą ja i Skylor odziedziczyłyśmy po niej. Ta moc
pozwala mi kopiować moce innych
wojowników. Wiatr, światło słoneczne, muzyka...mogę sobie wybierać do woli. Jeśli masz jakąś moc ja też ją mogę mieć; pod
warunkiem że zdołałam Cię dotknąć. Ale
ciiiiii! Moja moc jest moim wielkim sekretem który ujawniam tylko nielicznym. Wiedzą o tym tylko Skylor i Lloyd Garmadon-jeden z moich przyjaciół. On o tym może wiedzieć,
bo się szkoliłam u jego ojca. Nie wiedziałam że znajomość z nim zmieni moje całe dotychczasowe życie.
**********************************
Spałam smacznie. Nagle jednak w moim
sennym stosunku z łóżkiem przeszkodził ON! Niszczyciel wszelkich nadziei, marzeń i snów którego potoczna nazwa brzmi...BUDZIK! Zaraz rozpocznę swoją przeklętą poranną wojnę MIZU vs BUDZIK.

Strategia numer 1
Próba wyłączenia budzika po omacku; walę
pięścią w komodę, ale nie otworzę oczu w nadziei że zasnę. 1-0 dla budzika
Strategi numer 2
Zagłuszenie czyli poduszka na głowę. Budzik trwa przy swoim. Twardy zawodnik! 2-0 dla
budzika.
Strategia numer 3
ELIMINACJA! Wkurzona nie na żarty miotam kulą energii(mocą skopiowaną od Lloyda)!

Budzik ląduje na ścianie i się roztrzaskuje.
Wyciągnęłam komórkę z szuflady i już wiem czemu budzik mnie budził. Jestem spóźniona! Przelatuję przez pokój jak tajfun, wyciągam pierwszą lepszą sukienkę i już
chwilę później biegłam do restauracji siostry. Gdy już przekroczyłam jej próg zobaczyłam z daleka jak Lloyd macha do mnie. Podeszłam do stolika i przysiadłam się naprzeciwko niego. Oboje zamówiliśmy po porcji klusek i
jak ja zajęłam się swoją porcją to Lloyd
wyglądał jakby chciał coś mi powiedzieć. Odsunął swój makaron.
-Słuchaj Mizu.-zaczął, a ja pokiwałam głową znad miski że słyszę.-Ja i reszta zamierzamy wyjechać na kilka miesięcy.
O mało się nie udławiłam tym makaronem
który już skończyłam.
-A co z Ninjago? Przecież wiecie że nie można go zostawić nawet na jeden tydzień, a tym bardziej na kilka miesięcy.
-Sensei Wu zebrał kilku stary znajomych i powstaje nowa drużyna. I tu jest
propozycja dla Ciebie. Może dołączysz się do którejś? Znasz Spinjitzu i Airjitzu więc masz mocne podstawy, a poza tym szkoliłaś się u mojego ojca.
Ja tylko siedzę ze spuszczoną głową i pozwalam mojej grzywce opadać na oczy.
Oni mnie nie zrozumieją. Nie zechcą mnie.
Kto by chciał się przyjaźnić z córką Chena kopiującą moce innych? No kto?! Czuję jak młody Garmadon kładzie mi rękę na ramieniu.
-Przemyśl to.
*****************************
Ja chyba wariuję albo już jestem wariatką! Weszłam do gabinetu dyrektora muzeum i wytłumaczyłam mu że muszę się zawiesić na jakiś czas w pracy z powodu że się dołączam do nowo tworzonej drużyny Ninja.
Ten tylko pokiwał głową i powiedział:
-No skoro to dla Ciebie takie ważne; oczywiście! Ninjago potrzebuje ochrony. I
jakby co to masz darmowe wejściówki z przyjaciółmi z Team'u.
Wyszłam z muzeum szczęśliwa. Poszło łatwiej niż myślałam. Szłam przez ulicę i
dotarłam pod adres wskazany przez Lloyda. Był to normalny budynek. Taki sam jak każdy. Otworzyłam drzwi i wkroczyłam do
środka. W holu było mnóstwo osób.
Rozpoznałam tylko samozwańczego
Sensei'a Erica(siwe włosy i wiek gdzieś koło 45). ,,Sensei'' do mnie podszedł do mnie. Wydawało mi się że prawie wszyscy są ode
mnie młodsi.
-No przyszłaś. Dobrze że nie musiałem Ciebie szukać. Ace zaprowadź ,,nową'' do pokoju.-mruknął obojętnie. Okazało się że ten Ace był muskularnym brunetem z niebieskimi końcówkami, całą masą tatuaży i
dziwnej bliźnie przecinającej usta. Podczas drogi do mego pokoju się nie odzywaliśmy
do siebie, a ja nie miałam zamiaru
rozpoczynać rozmowy. Gdy Ace otworzył drzwi oniemiałam. Wszystko było urządzone tak jakbym tego chciała. Ściany były
pomarańczowe, a sufit był czarny. W pomieszczeniu znajdowała się: komoda,
wielka szafa, łóżko z białą pościelą i kilka
półek na różne drobiazgi typu: książki, figurki itp.. Gdy się odwróciłam w stronę Ace'a jego już nie było. Podeszłam do łóżka i znalazłam tam pomarańczowo-czarny strój z kartką na której było napisane: ,,Mizu-mistrzyni
bursztynu''. Wzięłam kartkę do ręki,
zmieliłam ją i wyrzuciłam do kosza. Nie zamierzam być taka jak ojciec, ale nie mogę
całkowicie wyżec się swojego dziedzictwa.
Przebrałam się w strój i spojrzałam w lustro. Powiem szczerze; wyglądałam niesamowicie. Wyszłam, bo wiedziałam że za chwilę będzie kolacja. Nagle potrąciła
mnie jakaś dziewczyna. Miała blond włosy z błękitnymi końcówkami i błękitno-czarny
strój na sobie.
-Ups! Przepraszam! To ty jesteś tą nową prawda? Mam na imię Elena Wind i jestem mistrzynią wiatru.-powiedziała szybko i
podała mi rękę. Gdy ją chwyciłam obie nasze ręce połączył pomarańczowy strumień
energii który trwał tylko sekundę. Wiedziałam co to znaczy. To oznacza że zreplikowałam jej moc wiatru. Lekko zszokowana nową mocą wstałam. Elena spojrzała na mnie z troską.
-Coś ci jest?-spytała.
-Nie czuję się dobrze.
-Może razem pójdziemy na kolację? Podobno mają być kluski.
Pogłaskałam brzuch z rozkoszy.
-Mmmm...bardzo chętnie.
Przeszłyśmy przez korytarz, dotarłyśmy do jadalni i razem z innymi towarzyszami broni jedliśmy kolację. Rzeczywiście były kluski. Gdy tak mój wzrok przeskakiwał z jednego Ninja na drugiego coś zrozumiałam. Że to nie ważne kto jest twoim rodzicielem. ,,Rodzice przekazują nam pewne wzorce jednak to od nas zależy kim się staniemy'' jak to mówi moja siostra Sky. Nagle poczułam że wszystkie wątpliwości ze mnie ulatują. Poczułam że mam przyjaciół podobnych do mnie. I wiecie co? Nie wiedziałam co nas czeka, ale koniec to zaledwie początek czegoś nowego i pięknego.

<Koniec>

Mój przyjaciel Lazuri (Legenda)

 Ostatniego wieczora długo spacerowałem. Nie miałem na to ochoty. Pogoda też nie była jakaś wybitna. Dosyć zimnawo i mokro. Ale chodziłem. Tak po po prostu bez celu. Krok za krokiem. Metr za metrem. Kilometr za kilometrem, tak spędziłem cały wieczór, może nawet noc. Przechodziłem obok znanych i nieznanych mi miejsc. Niektóre z nich mijam codziennie na motorze. Rzucają się w oczy. Inne zauważyłem dopiero podczas tego spaceru. Dziś gdy o tym pomyślę zacząłem się zastanawiać nas słowami mojego przyjaciela Lazuriego. Mistrza Kryształów. Niegdyś sam wspominał mi o uczuciu pustki, o byciu niespokojnym a jednak spokojnym, tak jakby nie miało się uczuć. Lazuri nigdy nie ulegał emocją. Na początku często przypominał mi skałę... Teraz już znam namiastkę tego co odczuwał. Znaczy tak myślę. Czy tę brak emocji, ale przeczucie niebezpieczeństwa towarzyszyło mu przez ten czas kiedy nie miał nikogo? Czy dalej... tak u niego jest. Nie wyglądało kiedy ostatni raz byłem u niego w domu, kiedy ściskał swoją małą córeczkę. Może jego uczucia to skomplikowana rzecz. Wiem to. Po tym co przeżył... Ale od początku. Lazuri opowiedział mi tą historię z wieloma detalami, których większość już zapomniałem... No cóż powiem to co pamiętam, może to pomoże mi zrozumieć to uczucie.
 Lazuri urodził się w rodzinie łowców, w małej ukrytej w dolince wioseczce na północy. Od kiedy pamiętał chodził w futrach, Nigdy nie kąpał się w jeziorze. Nigdy się nie opalał. W sumie nikt tam tego nie robił. Jak mogli mieszkać w takim miejscu? Kto ich wie... Lazuri nie miał przyjaciół. Nie miał na nich czasu, całe dnie polował z ojcem już od najmłodszych lat. Nigdy mu to nie przeszkadzało. Najważniejsze by jego siostra mogła normalnie zjeść i żyć. Ona miała przyjaciół. Jak jej matka była lubiana. Była też przeciwieństwem swojego brata. Była emocjonalna, ciepła i czuła. Lazuri nigdy nie okazywał swoich uczuć, nawet jeśli kochał siostrę, nigdy jej tego nie powiedział. Ludzie z wioski nie przepadali za nim. On zawsze mówił im to co miał na myśli. Patrzał na nich surowym wzrokiem. Dlatego był sam. Do tego jego moce. One też odróżniały go od innych. Nie było w nich wielkiego zastosowania.
 Pewnego dnia podczas polowania, mój młody przyjaciel zabłądził. Pierwszy raz w życiu. Znał te lasy. Tak myślał. A tu nagle znalazł się w lesie długich białych drzew z czarnymi pręgami. Nagle usłyszał krzyk chłopca. Natychmiast nam pobiegł. Zobaczył małego dzieciaka, którego otaczają drzewa? Nie to były jakieś potwory. Lazuri nie wiedział jak się z nimi uporać, więc tylko chwycił dzieciaka i stworzył murek z kryształu po czym zaczął biec. Wszystko wyglądało tak samo. Było bardziej monotonnie niż w jego życiu. Nagle chłopiec zaczął krzyczeć że w lewo do domu. Lazuri nie miał nic do stracenia. Szybko wybiegł z lasu. Był teraz na pagórku niedaleko swojej osady. Na szczycie był mały domek. To dom. Julienów. Naukowców. Rzadko kiedy byli w wiosce. Izolowali się. Czasami ojciec rodziny kupował mięso od ojca Lazuriego. Ale dzieci? Były tylko o nich tylko historię.
 Wchodząc tam zobaczył masę dużych dziwnych metalowych sprzętów. Szybko poznał całą rodzinę. Ojca Zonens i 2 synów - Richarda i Juliena. Rich był starszy od Lazuriego, szybko rozpoznał go jako mistrza Kryształów ku zdziwieniu chłopka. Drugi Julien był o wiele młodszy. Zonen ich ojciec okazał się mistrzem Lodu. Po raz pierwszy Lazuri poczuł jak to jest być zrozumianym. Zonen rozumiał że nie ma w życiu nic ważniejszego niż cel, a inne rzeczy strasznie rozpraszają. Szybko się zaprzyjaźnili. Wszyscy, chociaż Rich... z czasem zaczął zazdrościć  niebieskowłosemu. Zonen zaczął uczyć Lazuriego jak korzystać z swoich mocy. Lazuri nauczył się tworzyć schody, szałasy, łańcuchy stał się prawdziwym kryształowym rzemieślnikiem w przeciągu kilku lat. Zonen odkrył też niesamowitą i unikalną możliwość kryształów Lazuriego. Możliwość absorbowania mocy innych.
Coś chciało by akurat w tym czasie, ujawniła się Znakomitość. Wielka czarownica, z którą nie tylko Pierwszy Mistrz Spinjutzu miał problem. Do walki z tą... bestią stanęła nawet czarownica Demori, która do tej pory była neutralna i unikała innych obdarzonych.
 Tu Lazuri opowiedział bardzo po łebkach co się dokładnie stało. Został wysłany do Pierwszeg w wieku 12 lat by pomóc. Dużo opowiadał jak to trafił do główniej drużyny razem Demori i jej narzeczonym. Zawsze gdy mówił o tej czarownicy jego oczy stawały się... żywsze, ale kiedy wspominał o jej mężu... stawał się niezmiernie smutny. Wiem jeszcze że lubił oby dwoje. Że pomogli mu stworzyć czarny kryształ który pochłonął moc Znakomitej... Ale potem mówił cicho, niespójnie coś o przemianie kobiety w potwora... O śmierci, o wygnaniu. Po czym zamilkł na minutę. "A z wojny wróciło troje ale nie oryginalne troje."- powiedział w końcu. Po czym kontynuował.
 Po latach walki dla Pierwszego wrócił do swojego pierwotnego mistrza i domu. Ruiny. Lodowe kolce, które zniszczyły od wewnątrz dom Zonena. Lazuri nie musiał długo czekać na odpowiedź co się stało. Bowiem jego oczom na wielkiej lodowej skarpie ukazał się jego dawny przyjaciel Rich. Musiał eksperymentować z swoimi mocami, lub być pod wpływem energii zanomitej w jej ostatnich chwilach. Rich był blady, bez życia. Lazuriemu przypominał jego samego z młodych dni. Chciał rozmawiać, ale... nie było o czym. Chłopak był zaślepiony. Szybko nawiązała się walka.
 Dwa wielkie smoki walczyły tej nocy nad Ninjago. Lodowe pociski odbijały się w większości o kryształowy pancerz smoka Lazuriego... trafiały wprost na ziemie gdzie były zagrożeniem dla ludzi. Laz musiał działać. Szybko wyprowadził Richarda nad morze. Wale pod wpływem wpadających tam kryształów i lodu, wzburzyło się. Rozpoczęła się burza. W końcu smok lodu wbił się w kryształowego i razem zostali rozbitkami na niewielkiej wysepce. Laz miał lodowy kolec wbity w bok. Zostało mu niewiele czasu, póki kolec nie stopniał musiał pokonać zdeprawowanego mistrza.
 Nie musiał go długo szukać. Rich również oberwał. Na jego ręce widniała rana. " Zawalczmy po staremu, na miecze, na śmierć i życie" - powiedział Laz, w odpowiedzi dostał jedynie kiwnięcie głową. Rich po szarżował na niego. Wymiany ciosów były szybkie i zabójcze. Kryształowy miecz powinien mieć przewagę w twardości... Jednak tak nie było. Skuty z najzimniejszego i najtwardszego lodu miecz Richa mógł z łatwością przeciąć kość. Laz miał bardziej ograniczone ruchy z każdą chwilą. Rich stawał się bardziej pewny siebie. I to go zgubiło. Gdy Rich zaczął coraz bardziej spychać Laz'a stronę skarpy o którą niemiłosiernie uderzały fale. Widoczność przez krople wody malała. A Laz nie czuł kompletnie nic. Nie obchodziło go że to jego przyjaciel, nie obchodził go zimny kolec w boku, ból przestał być istotny. Laz miał nowy cel, a wszystko inne było albo przeszkodą, albo szansą. Gdy Rich chciał zadać ostateczny cios. Szybki kryształowy pocisk przebił jego serce. Laz tylko powoli odszedł na bok gdy Rich wpadał do wody. Nastała cisza.
Laz powoli doszedł do jaskini niedaleko. Miał coraz mniej czasu, coraz mniej krwi. Postanowił wtedy użyć ostatniej deski ratunku. Stał się częścią swych kryształów. I tak tkwił tam, z ostatnim wspomnieniem przyjaciela. Ponad 50 lat mu tam zmięło.
- Wiem to Ace- Katty poprawiła włosy. To ja go później znalazłam. Pamiętasz?
- No i zepsułaś opowieść!- powiedziałem.
- A co do twojego uczucia z początku... MÓGŁBYŚ PRZESTAĆ DRAMATYZOWAĆ, co z tego że ktoś zjadł ci lody!
- Nie znasz mej pustki po ty co się stało! - powiedziałem i popiłem sobie
- Mogłeś chociaż nie wykorzystywać tak historii Lazuriego.
- Może... Ale zawsze jest czadowo ją opowiadać.


< opoweść by Ace>

czwartek, 27 lipca 2017

Hello

Dawno nic nie działo się na blogu. Głównie dlatego że mi się nie chciało + praca +  szkoła. Xd Ale prawdopodobnie ten miesiąc będzie miesiącem Ninja Team dla mnie. Zamierzam bardziej zająć się grupą.
Zmiany:
- usunę kilka postaci które nie były ani trochę aktywne,
- dodam 2 postacie które w niedawnym czasie były do mnie wysłane,
- razem z dziewczynami pastarami się promować blog ,
- dodamy prawdopodobnie własnych przeciwników będzie z tym związany konkurs na Deviantarcie,
- zmiany z opowieściami w grupie.... będą dzielić się na wspólne (2 osoby piszą po kawałku razem) lub prywatne (1 osoba pisze całą swoją historię ale jakoś wplątuje postacie z bloga)
- mamy grupę na Discordzie więc może częściej będą rp,

Proszę też o mobilizację innych adminek bo za kilka miesięcy jeśli blog się rozwinie one przeją pełną odpowiedzialność (ja będę mieć klasę maturalną więc ;__;)


Na razie tyle

Dominika/ Ace