Oczami Eric’a.
- Wu czy ci na starość kompletnie odbiło?! – krzyknąłem, gdy
starzec przedstawił mi powód, dla
którego wezwał mnie do swojej świątyni. – Ja mam opiekować się zgrają
dzieciaków?! Mam ich trenować? Dziadygo ja nawet swoimi własnymi dziećmi się
nie zajmuję! Z resztą skąd wiesz, że sam nie biorę teraz w jakiejś akcji
podbicia Ninjago?! Nigdy nie oświadczyłem, że skończę z życiem przestępcy! Kim ja jestem, żeby powierzać mi takie
zadanie?
- Zrób to proszę,
wierzę, że dzięki twoim doświadczeniom ci młodzi ludzie nauczą się czegoś
więcej…
- Ta nauczą się drogi, życia przestępcy…. Świetnie – zacząłem
klaskać.
- Nie będziesz sam, jeśli uzyskasz wystarczającą liczbę
członków drużyny. – powiedział Wu.
- Świetnie i będę mógł sobie wtedy odpocząć! Jak dla mnie…
doskonały pomysł na poziomie wszystkich innych, które dziś usłyszałem. Nawet
plan mojego 5-cio letniego syna o wysłaniu kaczki w kosmos był bardziej
przemyślany! Skoro ma być dugi Sensei to po co mnie tu w ogóle wzywałeś?!
- Słuchaj dzięki temu będą mogli nauczyć się jak postępują…
nieczyści gracze. – odpowiedział.
-Nawet jeśli wiem, że chodzi tu o nieczystość serca, mam
dziwne wrażenie, że chcesz mi przekazać, że mam się umyć….. – burknąłem.
- Słuchaj… Jeśli zgodzisz się to będę w stanie uznać cię za
częściowego obrońcę Ninjago, a dla ciebie oznaczałoby to… odwołanie procesów
sądowych, za: kradzież, liczne napady, rozbój w biały dzień, próbę morderstwa i
zrzeszanie się z instytucjami zagrażającymi życiu publicznemu i życiu
obywateli. Masz znacznie większą kartotekę. – powiedział i podał mi grubą
teczkę.
- Nie wierzę, że masz
taką władze, ale dobra przekonałeś mnie jakby co odejdę i zostawię tę zgraje
temu drugiemu. – powiedziałem nie odrywając wzroku od teczki.
- Kim on w ogóle jest? – spytałem i odłożyłem dokumenty na
stół.
- Poznasz go w swoim czasie, na razie zajmij się przekonaniem
tych młodych ludzi do dołączenia do drużyny. – rzucił na moją teczkę zwój. –
Możesz sobie kogoś wybrać, lub iśc do każdego po kolei.
Poniosłem go i zacząłem przeglądać imiona i pokrewieństwa
danych osób do dawnych mistrzów żywiołów. Zatrzymałem się, gdy zobaczyłem dane
mojego syna.
- Żartujesz sobie… Ace? Przecież on już nie walczy, po tym
jak rozpadła się jego dawna drużyna.
Resztą nie wiem, czy chcę aby gnojek się narażał.
- Jeśli nie ty będziesz miał go w drużynie, ktoś inny go
zwerbuje. Z resztą, do stwierdzenia, że nie walczy bym się przyczepił.
- Niby kiedy miałby to robić, całe dnie pracuje w barze,
zazwyczaj jak kończy to wpada do Betty, a później jedzie do sobie, naprawiać
sprzęty znajomych. Nie ma czasu ani na trening ani za uganianie się za
przestępcami! – zaśmiałem się.
- Mało o im wiesz, co….? A co rob w nocy?
- ŚPI!
-… Nie ma już dla ciebie czasu, bierzesz go czy nie? –
spytał.
- UGH!!!
Oczami Ace’a
Siedziałem u siebie i naprawiałem laleczkę*, nagle ktoś
wszedł do pomieszczenia. Nie musiałem się odwracać, by wiedzieć kto to tylko
jedna osoba nie puka kiedy wbija mi na chatę.
- Puka się, ojcze – powiedziałem.
- Jestem na to za stary.
- Mój brat jest dowodem, że kłamiesz… - zaśmiałem się.
- Bardzo śmieszne, a teraz mam pytanie… co ty robisz po
nocach?- spytał.
- … Gram w gry, śpię i inne takie… - odpowiedziałem, i
przykryłem motocykl narzutą.
- A masz na to jakieś dowody?
- Skasowałem historię przeglądarki, ale jestem pewien, że
kilku wkurzonych metalończyków, mogłoby potwierdzić, że ich pokonałem… w grze
oczywiście.
- Dobra szybka piłka, czy ty dalej przebierasz się w kolorową
piżamę i walczysz ze złem?
- Jaka tam kolorowa czarno-granatowa, z resztą co zrobisz jak
powiem ,,tak”? – uśmiechnąłem się.
- Dostajesz szlaban, że kłamałeś, że to już skończone +
zostaniesz zwerbowany do nowej drużyny ninja. – powiedział.
- Serio??? Przecież nasi ninja świetnie radzili sobie sami! –
stwierdziłem.
- I o to chodzi, idą na zaległy urlop, a Ninjago nie może
zostać bez opieki nawet na tydzień. A jest wielu innych, którzy mogą zastąpić
naszą wielką piątkę.
- I spośród nich wszystkich wybrałeś mnie?, czuję się
kochany…
- Nie przesadzaj. Jeśli ja cię w to nie wciągnę, zrobi to
ktoś inny. Wolę mieć ze sobą kogoś, kto ogarnia chociaż podstawy, ale ty też
możesz być.
- Wal się!
- Z resztą masz moje moce, i to cię w ogóle gdziekolwiek
kwalifikuje. – dodał.
- Jakiś ty skromny… - burknąłem.
- Dobra wchodzisz w to czy nie, jeśli powiesz nie, to dostaniesz szlaban. – powiedział.
- Mam 21 lat!
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Ok… To z kim będę w zespole?
- Dowiesz się w swoim czasie, na razie nie mamy przydzielonej
bazy, ale szykuj się do przeprowadzki.
- Coś to wszystko na odwal zrobione… - mruknąłem.
- Cicho…
<koniec>
laleczka – motocykl przyjaciela
Super :'v
OdpowiedzUsuńZarąbiste 👏
OdpowiedzUsuń