niedziela, 6 sierpnia 2017

Mój przyjaciel Lazuri (Legenda)

 Ostatniego wieczora długo spacerowałem. Nie miałem na to ochoty. Pogoda też nie była jakaś wybitna. Dosyć zimnawo i mokro. Ale chodziłem. Tak po po prostu bez celu. Krok za krokiem. Metr za metrem. Kilometr za kilometrem, tak spędziłem cały wieczór, może nawet noc. Przechodziłem obok znanych i nieznanych mi miejsc. Niektóre z nich mijam codziennie na motorze. Rzucają się w oczy. Inne zauważyłem dopiero podczas tego spaceru. Dziś gdy o tym pomyślę zacząłem się zastanawiać nas słowami mojego przyjaciela Lazuriego. Mistrza Kryształów. Niegdyś sam wspominał mi o uczuciu pustki, o byciu niespokojnym a jednak spokojnym, tak jakby nie miało się uczuć. Lazuri nigdy nie ulegał emocją. Na początku często przypominał mi skałę... Teraz już znam namiastkę tego co odczuwał. Znaczy tak myślę. Czy tę brak emocji, ale przeczucie niebezpieczeństwa towarzyszyło mu przez ten czas kiedy nie miał nikogo? Czy dalej... tak u niego jest. Nie wyglądało kiedy ostatni raz byłem u niego w domu, kiedy ściskał swoją małą córeczkę. Może jego uczucia to skomplikowana rzecz. Wiem to. Po tym co przeżył... Ale od początku. Lazuri opowiedział mi tą historię z wieloma detalami, których większość już zapomniałem... No cóż powiem to co pamiętam, może to pomoże mi zrozumieć to uczucie.
 Lazuri urodził się w rodzinie łowców, w małej ukrytej w dolince wioseczce na północy. Od kiedy pamiętał chodził w futrach, Nigdy nie kąpał się w jeziorze. Nigdy się nie opalał. W sumie nikt tam tego nie robił. Jak mogli mieszkać w takim miejscu? Kto ich wie... Lazuri nie miał przyjaciół. Nie miał na nich czasu, całe dnie polował z ojcem już od najmłodszych lat. Nigdy mu to nie przeszkadzało. Najważniejsze by jego siostra mogła normalnie zjeść i żyć. Ona miała przyjaciół. Jak jej matka była lubiana. Była też przeciwieństwem swojego brata. Była emocjonalna, ciepła i czuła. Lazuri nigdy nie okazywał swoich uczuć, nawet jeśli kochał siostrę, nigdy jej tego nie powiedział. Ludzie z wioski nie przepadali za nim. On zawsze mówił im to co miał na myśli. Patrzał na nich surowym wzrokiem. Dlatego był sam. Do tego jego moce. One też odróżniały go od innych. Nie było w nich wielkiego zastosowania.
 Pewnego dnia podczas polowania, mój młody przyjaciel zabłądził. Pierwszy raz w życiu. Znał te lasy. Tak myślał. A tu nagle znalazł się w lesie długich białych drzew z czarnymi pręgami. Nagle usłyszał krzyk chłopca. Natychmiast nam pobiegł. Zobaczył małego dzieciaka, którego otaczają drzewa? Nie to były jakieś potwory. Lazuri nie wiedział jak się z nimi uporać, więc tylko chwycił dzieciaka i stworzył murek z kryształu po czym zaczął biec. Wszystko wyglądało tak samo. Było bardziej monotonnie niż w jego życiu. Nagle chłopiec zaczął krzyczeć że w lewo do domu. Lazuri nie miał nic do stracenia. Szybko wybiegł z lasu. Był teraz na pagórku niedaleko swojej osady. Na szczycie był mały domek. To dom. Julienów. Naukowców. Rzadko kiedy byli w wiosce. Izolowali się. Czasami ojciec rodziny kupował mięso od ojca Lazuriego. Ale dzieci? Były tylko o nich tylko historię.
 Wchodząc tam zobaczył masę dużych dziwnych metalowych sprzętów. Szybko poznał całą rodzinę. Ojca Zonens i 2 synów - Richarda i Juliena. Rich był starszy od Lazuriego, szybko rozpoznał go jako mistrza Kryształów ku zdziwieniu chłopka. Drugi Julien był o wiele młodszy. Zonen ich ojciec okazał się mistrzem Lodu. Po raz pierwszy Lazuri poczuł jak to jest być zrozumianym. Zonen rozumiał że nie ma w życiu nic ważniejszego niż cel, a inne rzeczy strasznie rozpraszają. Szybko się zaprzyjaźnili. Wszyscy, chociaż Rich... z czasem zaczął zazdrościć  niebieskowłosemu. Zonen zaczął uczyć Lazuriego jak korzystać z swoich mocy. Lazuri nauczył się tworzyć schody, szałasy, łańcuchy stał się prawdziwym kryształowym rzemieślnikiem w przeciągu kilku lat. Zonen odkrył też niesamowitą i unikalną możliwość kryształów Lazuriego. Możliwość absorbowania mocy innych.
Coś chciało by akurat w tym czasie, ujawniła się Znakomitość. Wielka czarownica, z którą nie tylko Pierwszy Mistrz Spinjutzu miał problem. Do walki z tą... bestią stanęła nawet czarownica Demori, która do tej pory była neutralna i unikała innych obdarzonych.
 Tu Lazuri opowiedział bardzo po łebkach co się dokładnie stało. Został wysłany do Pierwszeg w wieku 12 lat by pomóc. Dużo opowiadał jak to trafił do główniej drużyny razem Demori i jej narzeczonym. Zawsze gdy mówił o tej czarownicy jego oczy stawały się... żywsze, ale kiedy wspominał o jej mężu... stawał się niezmiernie smutny. Wiem jeszcze że lubił oby dwoje. Że pomogli mu stworzyć czarny kryształ który pochłonął moc Znakomitej... Ale potem mówił cicho, niespójnie coś o przemianie kobiety w potwora... O śmierci, o wygnaniu. Po czym zamilkł na minutę. "A z wojny wróciło troje ale nie oryginalne troje."- powiedział w końcu. Po czym kontynuował.
 Po latach walki dla Pierwszego wrócił do swojego pierwotnego mistrza i domu. Ruiny. Lodowe kolce, które zniszczyły od wewnątrz dom Zonena. Lazuri nie musiał długo czekać na odpowiedź co się stało. Bowiem jego oczom na wielkiej lodowej skarpie ukazał się jego dawny przyjaciel Rich. Musiał eksperymentować z swoimi mocami, lub być pod wpływem energii zanomitej w jej ostatnich chwilach. Rich był blady, bez życia. Lazuriemu przypominał jego samego z młodych dni. Chciał rozmawiać, ale... nie było o czym. Chłopak był zaślepiony. Szybko nawiązała się walka.
 Dwa wielkie smoki walczyły tej nocy nad Ninjago. Lodowe pociski odbijały się w większości o kryształowy pancerz smoka Lazuriego... trafiały wprost na ziemie gdzie były zagrożeniem dla ludzi. Laz musiał działać. Szybko wyprowadził Richarda nad morze. Wale pod wpływem wpadających tam kryształów i lodu, wzburzyło się. Rozpoczęła się burza. W końcu smok lodu wbił się w kryształowego i razem zostali rozbitkami na niewielkiej wysepce. Laz miał lodowy kolec wbity w bok. Zostało mu niewiele czasu, póki kolec nie stopniał musiał pokonać zdeprawowanego mistrza.
 Nie musiał go długo szukać. Rich również oberwał. Na jego ręce widniała rana. " Zawalczmy po staremu, na miecze, na śmierć i życie" - powiedział Laz, w odpowiedzi dostał jedynie kiwnięcie głową. Rich po szarżował na niego. Wymiany ciosów były szybkie i zabójcze. Kryształowy miecz powinien mieć przewagę w twardości... Jednak tak nie było. Skuty z najzimniejszego i najtwardszego lodu miecz Richa mógł z łatwością przeciąć kość. Laz miał bardziej ograniczone ruchy z każdą chwilą. Rich stawał się bardziej pewny siebie. I to go zgubiło. Gdy Rich zaczął coraz bardziej spychać Laz'a stronę skarpy o którą niemiłosiernie uderzały fale. Widoczność przez krople wody malała. A Laz nie czuł kompletnie nic. Nie obchodziło go że to jego przyjaciel, nie obchodził go zimny kolec w boku, ból przestał być istotny. Laz miał nowy cel, a wszystko inne było albo przeszkodą, albo szansą. Gdy Rich chciał zadać ostateczny cios. Szybki kryształowy pocisk przebił jego serce. Laz tylko powoli odszedł na bok gdy Rich wpadał do wody. Nastała cisza.
Laz powoli doszedł do jaskini niedaleko. Miał coraz mniej czasu, coraz mniej krwi. Postanowił wtedy użyć ostatniej deski ratunku. Stał się częścią swych kryształów. I tak tkwił tam, z ostatnim wspomnieniem przyjaciela. Ponad 50 lat mu tam zmięło.
- Wiem to Ace- Katty poprawiła włosy. To ja go później znalazłam. Pamiętasz?
- No i zepsułaś opowieść!- powiedziałem.
- A co do twojego uczucia z początku... MÓGŁBYŚ PRZESTAĆ DRAMATYZOWAĆ, co z tego że ktoś zjadł ci lody!
- Nie znasz mej pustki po ty co się stało! - powiedziałem i popiłem sobie
- Mogłeś chociaż nie wykorzystywać tak historii Lazuriego.
- Może... Ale zawsze jest czadowo ją opowiadać.


< opoweść by Ace>

1 komentarz:

  1. Fajne! Już Ci wysłałam opowieść o Mizu. Sprawdzałam ją kilka razy!
    Mizu: To się porobiło!
    Historia Lazuriego jest supi! A ja się odmeldowuje.
    Bajoooo XD!

    OdpowiedzUsuń