Był to kolejny zwyczajny dzień dla
mnie-Mizu Vanessy Borg(tak naprawdę Chen, ale lepiej tego wypaplajcie). No, ale
kimże ja jestem? Z pozoru zwykłą, bezbronną młodą kobietą-obywatelką Ninjago
City. Ale pozory bardzo często mylą; tak jest i w moim przypadku. Spytacie mnie
zaraz pewnie jakie pokrewieństwo łączy mnie z Mistrzem Chenem. Otóż ja jestem
jego córką, a zarazem siostrą Skylor Chen. Pewnie znacie
ją z restauracji ,,Pod kluską''? A zatem się domyślacie że moją matką jest Pierwsza Mistrzyni Bursztynu prawda? Domyśliliście się już dlaczego nie jestem taka ,,bezbronna''? Nie? Otóż mnie, moją siostrę i
matkę łączy moc. Moc bursztynu którą ja i Skylor odziedziczyłyśmy po niej. Ta moc
pozwala mi kopiować moce innych
wojowników. Wiatr, światło słoneczne, muzyka...mogę sobie wybierać do woli. Jeśli masz jakąś moc ja też ją mogę mieć; pod
warunkiem że zdołałam Cię dotknąć. Ale
ciiiiii! Moja moc jest moim wielkim sekretem który ujawniam tylko nielicznym. Wiedzą o tym tylko Skylor i Lloyd Garmadon-jeden z moich przyjaciół. On o tym może wiedzieć,
bo się szkoliłam u jego ojca. Nie wiedziałam że znajomość z nim zmieni moje całe dotychczasowe życie.
**********************************
Spałam smacznie. Nagle jednak w moim
sennym stosunku z łóżkiem przeszkodził ON! Niszczyciel wszelkich nadziei, marzeń i snów którego potoczna nazwa brzmi...BUDZIK! Zaraz rozpocznę swoją przeklętą poranną wojnę MIZU vs BUDZIK.
Strategia numer 1
Próba wyłączenia budzika po omacku; walę
pięścią w komodę, ale nie otworzę oczu w nadziei że zasnę. 1-0 dla budzika
Strategi numer 2
Zagłuszenie czyli poduszka na głowę. Budzik trwa przy swoim. Twardy zawodnik! 2-0 dla
budzika.
Strategia numer 3
ELIMINACJA! Wkurzona nie na żarty miotam kulą energii(mocą skopiowaną od Lloyda)!
Budzik ląduje na ścianie i się roztrzaskuje.
Wyciągnęłam komórkę z szuflady i już wiem czemu budzik mnie budził. Jestem spóźniona! Przelatuję przez pokój jak tajfun, wyciągam pierwszą lepszą sukienkę i już
chwilę później biegłam do restauracji siostry. Gdy już przekroczyłam jej próg zobaczyłam z daleka jak Lloyd macha do mnie. Podeszłam do stolika i przysiadłam się naprzeciwko niego. Oboje zamówiliśmy po porcji klusek i
jak ja zajęłam się swoją porcją to Lloyd
wyglądał jakby chciał coś mi powiedzieć. Odsunął swój makaron.
-Słuchaj Mizu.-zaczął, a ja pokiwałam głową znad miski że słyszę.-Ja i reszta zamierzamy wyjechać na kilka miesięcy.
O mało się nie udławiłam tym makaronem
który już skończyłam.
-A co z Ninjago? Przecież wiecie że nie można go zostawić nawet na jeden tydzień, a tym bardziej na kilka miesięcy.
-Sensei Wu zebrał kilku stary znajomych i powstaje nowa drużyna. I tu jest
propozycja dla Ciebie. Może dołączysz się do którejś? Znasz Spinjitzu i Airjitzu więc masz mocne podstawy, a poza tym szkoliłaś się u mojego ojca.
Ja tylko siedzę ze spuszczoną głową i pozwalam mojej grzywce opadać na oczy.
Oni mnie nie zrozumieją. Nie zechcą mnie.
Kto by chciał się przyjaźnić z córką Chena kopiującą moce innych? No kto?! Czuję jak młody Garmadon kładzie mi rękę na ramieniu.
-Przemyśl to.
*****************************
Ja chyba wariuję albo już jestem wariatką! Weszłam do gabinetu dyrektora muzeum i wytłumaczyłam mu że muszę się zawiesić na jakiś czas w pracy z powodu że się dołączam do nowo tworzonej drużyny Ninja.
Ten tylko pokiwał głową i powiedział:
-No skoro to dla Ciebie takie ważne; oczywiście! Ninjago potrzebuje ochrony. I
jakby co to masz darmowe wejściówki z przyjaciółmi z Team'u.
Wyszłam z muzeum szczęśliwa. Poszło łatwiej niż myślałam. Szłam przez ulicę i
dotarłam pod adres wskazany przez Lloyda. Był to normalny budynek. Taki sam jak każdy. Otworzyłam drzwi i wkroczyłam do
środka. W holu było mnóstwo osób.
Rozpoznałam tylko samozwańczego
Sensei'a Erica(siwe włosy i wiek gdzieś koło 45). ,,Sensei'' do mnie podszedł do mnie. Wydawało mi się że prawie wszyscy są ode
mnie młodsi.
-No przyszłaś. Dobrze że nie musiałem Ciebie szukać. Ace zaprowadź ,,nową'' do pokoju.-mruknął obojętnie. Okazało się że ten Ace był muskularnym brunetem z niebieskimi końcówkami, całą masą tatuaży i
dziwnej bliźnie przecinającej usta. Podczas drogi do mego pokoju się nie odzywaliśmy
do siebie, a ja nie miałam zamiaru
rozpoczynać rozmowy. Gdy Ace otworzył drzwi oniemiałam. Wszystko było urządzone tak jakbym tego chciała. Ściany były
pomarańczowe, a sufit był czarny. W pomieszczeniu znajdowała się: komoda,
wielka szafa, łóżko z białą pościelą i kilka
półek na różne drobiazgi typu: książki, figurki itp.. Gdy się odwróciłam w stronę Ace'a jego już nie było. Podeszłam do łóżka i znalazłam tam pomarańczowo-czarny strój z kartką na której było napisane: ,,Mizu-mistrzyni
bursztynu''. Wzięłam kartkę do ręki,
zmieliłam ją i wyrzuciłam do kosza. Nie zamierzam być taka jak ojciec, ale nie mogę
całkowicie wyżec się swojego dziedzictwa.
Przebrałam się w strój i spojrzałam w lustro. Powiem szczerze; wyglądałam niesamowicie. Wyszłam, bo wiedziałam że za chwilę będzie kolacja. Nagle potrąciła
mnie jakaś dziewczyna. Miała blond włosy z błękitnymi końcówkami i błękitno-czarny
strój na sobie.
-Ups! Przepraszam! To ty jesteś tą nową prawda? Mam na imię Elena Wind i jestem mistrzynią wiatru.-powiedziała szybko i
podała mi rękę. Gdy ją chwyciłam obie nasze ręce połączył pomarańczowy strumień
energii który trwał tylko sekundę. Wiedziałam co to znaczy. To oznacza że zreplikowałam jej moc wiatru. Lekko zszokowana nową mocą wstałam. Elena spojrzała na mnie z troską.
-Coś ci jest?-spytała.
-Nie czuję się dobrze.
-Może razem pójdziemy na kolację? Podobno mają być kluski.
Pogłaskałam brzuch z rozkoszy.
-Mmmm...bardzo chętnie.
Przeszłyśmy przez korytarz, dotarłyśmy do jadalni i razem z innymi towarzyszami broni jedliśmy kolację. Rzeczywiście były kluski. Gdy tak mój wzrok przeskakiwał z jednego Ninja na drugiego coś zrozumiałam. Że to nie ważne kto jest twoim rodzicielem. ,,Rodzice przekazują nam pewne wzorce jednak to od nas zależy kim się staniemy'' jak to mówi moja siostra Sky. Nagle poczułam że wszystkie wątpliwości ze mnie ulatują. Poczułam że mam przyjaciół podobnych do mnie. I wiecie co? Nie wiedziałam co nas czeka, ale koniec to zaledwie początek czegoś nowego i pięknego.
<Koniec>
ją z restauracji ,,Pod kluską''? A zatem się domyślacie że moją matką jest Pierwsza Mistrzyni Bursztynu prawda? Domyśliliście się już dlaczego nie jestem taka ,,bezbronna''? Nie? Otóż mnie, moją siostrę i
matkę łączy moc. Moc bursztynu którą ja i Skylor odziedziczyłyśmy po niej. Ta moc
pozwala mi kopiować moce innych
wojowników. Wiatr, światło słoneczne, muzyka...mogę sobie wybierać do woli. Jeśli masz jakąś moc ja też ją mogę mieć; pod
warunkiem że zdołałam Cię dotknąć. Ale
ciiiiii! Moja moc jest moim wielkim sekretem który ujawniam tylko nielicznym. Wiedzą o tym tylko Skylor i Lloyd Garmadon-jeden z moich przyjaciół. On o tym może wiedzieć,
bo się szkoliłam u jego ojca. Nie wiedziałam że znajomość z nim zmieni moje całe dotychczasowe życie.
**********************************
Spałam smacznie. Nagle jednak w moim
sennym stosunku z łóżkiem przeszkodził ON! Niszczyciel wszelkich nadziei, marzeń i snów którego potoczna nazwa brzmi...BUDZIK! Zaraz rozpocznę swoją przeklętą poranną wojnę MIZU vs BUDZIK.
Strategia numer 1
Próba wyłączenia budzika po omacku; walę
pięścią w komodę, ale nie otworzę oczu w nadziei że zasnę. 1-0 dla budzika
Strategi numer 2
Zagłuszenie czyli poduszka na głowę. Budzik trwa przy swoim. Twardy zawodnik! 2-0 dla
budzika.
Strategia numer 3
ELIMINACJA! Wkurzona nie na żarty miotam kulą energii(mocą skopiowaną od Lloyda)!
Budzik ląduje na ścianie i się roztrzaskuje.
Wyciągnęłam komórkę z szuflady i już wiem czemu budzik mnie budził. Jestem spóźniona! Przelatuję przez pokój jak tajfun, wyciągam pierwszą lepszą sukienkę i już
chwilę później biegłam do restauracji siostry. Gdy już przekroczyłam jej próg zobaczyłam z daleka jak Lloyd macha do mnie. Podeszłam do stolika i przysiadłam się naprzeciwko niego. Oboje zamówiliśmy po porcji klusek i
jak ja zajęłam się swoją porcją to Lloyd
wyglądał jakby chciał coś mi powiedzieć. Odsunął swój makaron.
-Słuchaj Mizu.-zaczął, a ja pokiwałam głową znad miski że słyszę.-Ja i reszta zamierzamy wyjechać na kilka miesięcy.
O mało się nie udławiłam tym makaronem
który już skończyłam.
-A co z Ninjago? Przecież wiecie że nie można go zostawić nawet na jeden tydzień, a tym bardziej na kilka miesięcy.
-Sensei Wu zebrał kilku stary znajomych i powstaje nowa drużyna. I tu jest
propozycja dla Ciebie. Może dołączysz się do którejś? Znasz Spinjitzu i Airjitzu więc masz mocne podstawy, a poza tym szkoliłaś się u mojego ojca.
Ja tylko siedzę ze spuszczoną głową i pozwalam mojej grzywce opadać na oczy.
Oni mnie nie zrozumieją. Nie zechcą mnie.
Kto by chciał się przyjaźnić z córką Chena kopiującą moce innych? No kto?! Czuję jak młody Garmadon kładzie mi rękę na ramieniu.
-Przemyśl to.
*****************************
Ja chyba wariuję albo już jestem wariatką! Weszłam do gabinetu dyrektora muzeum i wytłumaczyłam mu że muszę się zawiesić na jakiś czas w pracy z powodu że się dołączam do nowo tworzonej drużyny Ninja.
Ten tylko pokiwał głową i powiedział:
-No skoro to dla Ciebie takie ważne; oczywiście! Ninjago potrzebuje ochrony. I
jakby co to masz darmowe wejściówki z przyjaciółmi z Team'u.
Wyszłam z muzeum szczęśliwa. Poszło łatwiej niż myślałam. Szłam przez ulicę i
dotarłam pod adres wskazany przez Lloyda. Był to normalny budynek. Taki sam jak każdy. Otworzyłam drzwi i wkroczyłam do
środka. W holu było mnóstwo osób.
Rozpoznałam tylko samozwańczego
Sensei'a Erica(siwe włosy i wiek gdzieś koło 45). ,,Sensei'' do mnie podszedł do mnie. Wydawało mi się że prawie wszyscy są ode
mnie młodsi.
-No przyszłaś. Dobrze że nie musiałem Ciebie szukać. Ace zaprowadź ,,nową'' do pokoju.-mruknął obojętnie. Okazało się że ten Ace był muskularnym brunetem z niebieskimi końcówkami, całą masą tatuaży i
dziwnej bliźnie przecinającej usta. Podczas drogi do mego pokoju się nie odzywaliśmy
do siebie, a ja nie miałam zamiaru
rozpoczynać rozmowy. Gdy Ace otworzył drzwi oniemiałam. Wszystko było urządzone tak jakbym tego chciała. Ściany były
pomarańczowe, a sufit był czarny. W pomieszczeniu znajdowała się: komoda,
wielka szafa, łóżko z białą pościelą i kilka
półek na różne drobiazgi typu: książki, figurki itp.. Gdy się odwróciłam w stronę Ace'a jego już nie było. Podeszłam do łóżka i znalazłam tam pomarańczowo-czarny strój z kartką na której było napisane: ,,Mizu-mistrzyni
bursztynu''. Wzięłam kartkę do ręki,
zmieliłam ją i wyrzuciłam do kosza. Nie zamierzam być taka jak ojciec, ale nie mogę
całkowicie wyżec się swojego dziedzictwa.
Przebrałam się w strój i spojrzałam w lustro. Powiem szczerze; wyglądałam niesamowicie. Wyszłam, bo wiedziałam że za chwilę będzie kolacja. Nagle potrąciła
mnie jakaś dziewczyna. Miała blond włosy z błękitnymi końcówkami i błękitno-czarny
strój na sobie.
-Ups! Przepraszam! To ty jesteś tą nową prawda? Mam na imię Elena Wind i jestem mistrzynią wiatru.-powiedziała szybko i
podała mi rękę. Gdy ją chwyciłam obie nasze ręce połączył pomarańczowy strumień
energii który trwał tylko sekundę. Wiedziałam co to znaczy. To oznacza że zreplikowałam jej moc wiatru. Lekko zszokowana nową mocą wstałam. Elena spojrzała na mnie z troską.
-Coś ci jest?-spytała.
-Nie czuję się dobrze.
-Może razem pójdziemy na kolację? Podobno mają być kluski.
Pogłaskałam brzuch z rozkoszy.
-Mmmm...bardzo chętnie.
Przeszłyśmy przez korytarz, dotarłyśmy do jadalni i razem z innymi towarzyszami broni jedliśmy kolację. Rzeczywiście były kluski. Gdy tak mój wzrok przeskakiwał z jednego Ninja na drugiego coś zrozumiałam. Że to nie ważne kto jest twoim rodzicielem. ,,Rodzice przekazują nam pewne wzorce jednak to od nas zależy kim się staniemy'' jak to mówi moja siostra Sky. Nagle poczułam że wszystkie wątpliwości ze mnie ulatują. Poczułam że mam przyjaciół podobnych do mnie. I wiecie co? Nie wiedziałam co nas czeka, ale koniec to zaledwie początek czegoś nowego i pięknego.
<Koniec>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz